Niewielkie było zainteresowanie wędlinami z dziczyzny, nalewkami, serami własnej produkcji, tymi wszystkimi produktami, którym przyklejono etykietę „swojskie”.
Siódma już edycja festiwalu Slow Fest Sopot miała być wspaniała. Przy długim stole wraz z rozstawionymi straganami na połowie molo miało pojawić się kilkadziesiąt restauracji ze swoimi smacznymi propozycjami. Kilkuset kucharzy miało przygotować dwie i pół tony ryb, tyle samo warzyw i owoców, a porcji degustacyjnych za 5 złotych miało być 70 tysięcy… Organizatorzy nie mogli przewidzieć, że plany pokrzyżuje im mały, zwinny huncwot z dalekiego chińskiego Wuhan. Dlatego tegoroczny festiwal był zaledwie miernym jarmarkiem ze słabą, niestety, propozycją dla smakoszy – bo dużo wystawców nie przyjechało.
Sławek Walkowski
Więcej przeczytasz w 16. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [9 i 16 sierpnia 2020 R. XXXI Nr 16 (801)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (16/2020) numer dwutygodnika „Pielgrzym”: