Gdy historyk bada dzieje, wszystko jedno jakiej epoki, i odnotowuje tylko fakty, daty, postacie i zjawiska bez odniesienia się do sfery duchowości, to ta nauka pozostaje martwa.
W trakcie niedawnego Kongresu ojca Pio w Gdańsku, odbywającego się w gościnnych murach Muzeum II Wojny Światowej, zadałem sobie i uczestnikom swojego panelu dyskusyjnego pytanie: co my, historycy (ks. Jarosław Wąsowicz, Tadeusz Płużański, Tomasz Szturo), robimy na tej sali i w tym miejscu w kontekście świętego zakonnika z Pietrelciny? Odpowiedź wszystkich była dość zgodna – jesteśmy tu, bo rozmawiamy o najnowszej historii Polski i świata w odniesieniu do świata wartości, do świata ducha. Gdy historyk bada dzieje, wszystko jedno jakiej epoki, i odnotowuje tylko fakty, daty, postacie i zjawiska bez odniesienia się do sfery duchowości, to ta nauka pozostaje martwa.
Bo jak zrozumieć postawę ojca Kolbego w Auschwitz, gdy ofiarowuje swoje życie za innego człowieka tylko dlatego, że ten wskazany przez SS-mana do zagłady wypowiedział słowa: „Jezus, Maria, moja żona i dzieci!”. (…)