Wiele lat temu, kiedy mieszkałem w Kartuzach, spotkałem pewną niezwykłą osobę. Był to brat Józef Przybysz ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, który przez kilka miesięcy posługiwał w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, czyli w tzw. „Kolegiacie”. To właśnie jemu (mogę to powiedzieć bez cienia wątpliwości) zawdzięczam powołanie do kapłaństwa.
Brat Józef, będąc człowiekiem niezwykle pokornym, posiadającym wyjątkową umiejętność przyciągania ludzi do Kościoła, nauczył mnie pewnej praktyki, którą wypełniam po dziś dzień: zaszczepił we mnie duchowy obowiązek modlitwy w intencji beatyfikacji tak zwanych Sług Bożych. Mówił: „Piotrze, przez ich wstawiennictwo można sobie i innym bardzo wiele u Pana Boga wyprosić. Jak się za nich będziesz modlił, staną się prędzej czy później świętymi i tym samym będą nas wspierać w dążeniu do nieba”. Autentyczne świadectwo modlitw brata Józefa w tej ważnej intencji niemalże automatycznie skłoniło mnie do stosowania podobnej praktyki. W tamtym czasie wskazał mi kilka osób, za które miałem się modlić, aby zostały wyniesione na ołtarze. Byli to: dzisiejsza już Święta Matka Teresa z Kalkuty, Brat Józef Zapłata (męczennik z Dachau) oraz Ojciec Pio (również niedawno, bo czternaście lat temu, kanonizowany). (…)