Wielki Tydzień w Ameryce Łacińskiej jest ważniejszy od Bożego Narodzenia. I cały jest wielki, a nie tak, jak u nas – jedynie od Wielkiego Czwartku.
Latynosi świętują wszystkie kolejne dni od Niedzieli Palmowej do Wielkanocnej. Do pracy chodzi wówczas tylko ten, kto musi, a ponieważ większość ludzi uważa, że nie musi, to autobusy znikają z szos, pociągi przestają jeździć, piekarnie piec chleb, a hotele przyjmować gości – kontynent wstrzymuje bieg.
Najciekawszą Niedzielę Palmową spędziłem w jednym z miast Hondurasu, gdzie naturalnej wielkości figura Jezusa wjeżdża do miasta na żywym osiołku i jest witana przez tłumy miejscowych oraz przybyszów, którzy pod kopytka zwierzęcia rzucają palmowe gałęzie.
Tradycja ta jest dość stara, osiołek koniecznie wypożyczony od jakiegoś biedaka, dla którego to zaszczyt i nobilitacja, a Jezus jest drewniany z ruchomymi kończynami – trochę jak ogromna lalka. (…)