Komponuje z uśmiechem. Cieszy się, gdy słyszy swoje utwory w kościołach. Otarł się o śmierć. Jeszcze żył, gdy lekarze mówili o nim „nieboszczyk”.
Dla mnie to były znaki od Pana Boga – mówi Patrycji Michońskiej-Dynek Paweł Bębenek, kompozytor muzyki liturgicznej.
– Wielkanoc to święta życia, święta zmartwychwstania. Każdy przeżywa je na swój sposób. Czy to przypomina Ci także Twoje „zmartwychwstanie”?
– Pytasz o moją chorobę? To rzeczywiście niezapomniany czas ze względu na swój charakter i głęboką symbolikę. Na początku wymyśliłem sobie, że pojadę na rekolekcje do Sióstr Zawierzanek w Starej Wsi. Podkreślam – ja zdecydowałem, ja postanowiłem. Przyjechałem do Starej Wsi, dostałem Pismo Święte oraz magnetofon z kasetami zawierającymi nauki i rozważania Słowa Bożego. Po dwóch dniach okazało się, że boli mnie głowa i mam gorączkę. Siostry zawiozły mnie do szpitala, gdzie dostałem kroplówkę i poczułem się lepiej. Następnego dnia wszystko wróciło. Tata zabrał mnie do domu do Krakowa i nazajutrz trafiłem do kolejnego szpitala. (…)