O tej porze stajemy się bardziej filozofami. Czujemy wewnętrznie, że wszystko przemija. Podliczamy, co bezpowrotnie nie wróci. Co roku ta sama jesień, przed nami rozległe pejzaże obnażonych drzew liściastych i gołych pagórków tracących zieleń. I dni krótsze. I deszczowe kapuśniaki. Albo i ulewy. I pierwsze mrozy oraz mgły.
Sprawdzamy szczelność okien i wymieniamy opony. Często złota perspektywa żółcieni cieszy oko artysty. W listopadzie cmentarze zawsze są udekorowane kwiatami i zniczami, z których wieczorami unosi się cudowna
łuna świateł. (…)