Podczas niedawnej “rewolucji” na placu Tahrir w centrum Kairu pod jednym sztandarem stali ramię w ramię muzułmanie i chrześcijanie. Łączyła ich chęć obalenia reżimu Hosniego Mubaraka i solidarność. Gdy w kraju przestało wrzeć, znów rozgorzały religijne waśnie, zaczęto strzelać do Koptów, palić ich kościoły i domy. Prześladowania wróciły do normy…
Kiedy podróżowałam po Egipcie, nasz przewodnik Hani – świetnie mówiący po polsku, chwalił się, że w jego muzułmańskim państwie kwitnie tolerancja religijna, o czym starał się nas przekonać na każdym kroku. – Żyjemy w przyjaźni i pokoju – twierdził sloganem, gdy tylko wsiedliśmy w Asuanie do pociągu. – Nie ma różnicy, czy to muzułmanin, czy chrześcijanin; wszyscy jesteśmy Egipcjanami.
– To kto w takim razie morduje Koptów, obrzuca ich kościoły i domy koktajlami Mołotowa? – spytał zaczepnie Andrzej z Gdańska, ustawiając bagaż na środku przedziału. – Chuligani! – odparł Hani. – U was w Polsce też są tacy. (…)
MARZENNA BŁAWAT