Liturgia słowa: Ez 37,12-14; Ps 130 (129), 1b-2. 3-4. 5-7a. 7b-8 (R.: por. 7bc); Rz 8,8-11; J 11, 25a. 26; J 11,1-45 lub J 11,3-7. 17. 20-27. 33b-45.
(J 11,1-45 – z Biblii Tysiąclecia)
W OSTATNIEJ DRODZE DO JEROZOLIMY
Wskrzeszenie Łazarza
11
1 Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. 2 Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. 3 Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: «Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz». 4 Jezus usłyszawszy to rzekł: «Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą». 5 A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. 6 Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. 7 Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: «Chodźmy znów do Judei!» 8 Rzekli do Niego uczniowie: «Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?» 9 Jezus im odpowiedział: «Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. 10 Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła». 11 To powiedział, a następnie rzekł do nich: «Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić». 12 Uczniowie rzekli do Niego: «Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje». 13 Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. 14 Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: «Łazarz umarł, 15 ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego!» 16 Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: «Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć».
17 Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. 18 A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów 19 i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. 20 Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. 21 Marta rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. 22 Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». 23 Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». 24 Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». 25 Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. 26 Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» 27 Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat».
28 Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: «Nauczyciel jest i woła cię». 29 Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. 30 Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. 31 Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. 32 A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». 33 Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzieście go położyli?» 34 Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!». 35 Jezus zapłakał. 36 A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!» 37 Niektórzy z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?»
38 A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. 39 Jezus rzekł: «Usuńcie kamień!» Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie». 40 Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?» Usunięto więc kamień. 41 Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. 42 Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał». 43 To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» 44 I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!».
Narada kapłanów
45 Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.
Rozważanie:
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”. Są to słowa, które Jezus skierował do Marty przy grobie jej brata, jako słowa pocieszenia. Jak należy je rozumieć? Słuchając bowiem czytań liturgicznych tej piątej niedzieli Wielkiego Postu, przedostatniej przed Wielkanocą, zanurzamy się w pewną atmosferę przygnębienia i smutku. W pierwszym czytaniu sam Bóg, ustami proroka Ezechiela, mówi o wyprowadzeniu z grobów (chociaż te słowa są skierowane do ludzi żyjących). W drugim czytaniu św. Paweł mówi o śmierci ciała i życiu według Ducha, a Ewangelia zawiera opowiadanie o śmierci Łazarza. Opisany jest też smutek samego Jezusa.
Bezwiednie myśli przenoszą się do najsmutniejszych wydarzeń w życiu, do chwili ostatecznego pożegnania jakiejś kochanej osoby. Wszystkie jednak czytania liturgiczne skłaniają raczej do postawienia pytania: Czym jest śmierć i czym jest życie?
Rozważając sprawy Boże często używamy określenia: „tajemnica nie do zbadania ludzkim rozumem”. Zastanawiając się nad życiem i śmiercią można użyć tego samego określenia. Przyszliśmy bowiem na świat nieświadomi, jakie będzie to życie. Były, są i będą ciągle nowe przyjaźnie. Jedne trwają dłużej, inne krócej. Tak wygląda ludzkie, ziemskie życie. Takiemu życiu podlegał też Jezus, o czym mówi dzisiejsza Ewangelia. Był Synem Bożym, ale żył jak każdy człowiek. Miał przyjaciół. Jednym z nich był Łazarz. Był on dobrym przyjacielem dla Jezusa, bo jak mówi św. Jan, przy jego grobie Jezus wzruszył się, a nawet zapłakał (zob. J 11,35). Uczestniczył w smutku swoich przyjaciół i miał dla nich słowa pocieszenia. Zapewnił ich o niekończącym się życiu, mówiąc: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. Przy grobie Łazarza Jezus dał świadectwo nie tylko swemu boskiemu posłannictwu, ale też temu, że jest Panem życia i śmierci. Wystarczyło jedno Jego wezwanie: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” (J 11,43), aby śmierć cofnęła swój oścień i Łazarz mógł ponownie wrócić do swoich. Słowa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” nie były czczymi, wyjawiały istotną prawdę o Jezusie.
Czym zatem jest śmierć? Jak rozumieć słowa Jezusa: „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie?” (J 11,25). Tak jak całe życie ludzkie jest przykryte tajemnicą, tak samo śmierć jest zanurzona w tajemnicy. W każdym razie śmierć nie niweczy życia ludzkiego, kończy tylko ziemską pielgrzymkę tego życia. Człowiek żyje nadal, zgodnie z zapewnieniem Jezusa: „Każdy kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”.
Jakie będzie to życie wieczne? Na to pytanie daje odpowiedź św. Paweł w drugim czytaniu. Zależeć będzie ono od tego, jak bardzo złączyliśmy się z Jezusem podczas tej ziemskiej pielgrzymki. Czy był On naszym towarzyszem? Nie zapominajmy odpowiedzi Jezusa danej Tomaszowi: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie może przyjść do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). Aby dojść do Ojca trzeba znać drogę. Wskazał ją Jezus swoim ziemskim życiem. To Jego życie jest drogą, która prowadzi każdego do Ojca. Aby na nią wejść, trzeba odtworzyć życie Jezusa w swoim życiu. Prawdę, tak o Bogu Ojcu jak i o sobie, pozostawił Jezus w swojej Ewangelii, natomiast nowe życie wspólne z Nim i z Bogiem Ojcem umożliwił swoją śmiercią na krzyżu. Jeśli chcemy, by zapewnienie Jezusa było dla nas rzeczywistością zapewniającą wieczność życia, musimy Jego słowa potraktować poważnie i starać się wprowadzić je w naszą codzienność. Jak to jest możliwe? Trzeba stać się wiernym uczniem Jezusa. Wpatrzeć się dobrze w Jego ziemskie życie i je naśladować.
Dziś w Ewangelii Jezus dał świadectwo, że jest Synem Bożym, Panem życia i śmierci, ale dał też świadectwo, że żyje całkowicie życiem zwykłego człowieka. Miał serce współczujące, ulegał wzruszeniu. Uczestniczył w bolesnych wydarzeniach swych przyjaciół, płakał przy grobie Łazarza razem z Marią i Martą. Jeżeli wspomnimy inne chwile z życia Jezusa, to łatwo zauważymy, że odczuwał głód tak jak każdy z nas. Musiał odpierać natarczywe pokusy złego, jak również różne skłonności ludzkiej natury. Jego serce odczuwało lęk przed cierpieniem, który starał się przezwyciężyć udając się na modlitwę i rozmowę z Ojcem. W czasie drogi na Kalwarię tracił siły i upadał pod krzyżem. Wisząc na krzyżu pragnął, zresztą o swoim pragnieniu też mówił z Samarytanką. Wisząc na krzyżu czuł się opuszczony przez Boga i żalił się, wołając: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”. Ale wszystko, co czynił, było zgodne z wolą Ojca. Programem Jego życia było właśnie wypełnienie woli Ojca, zgodnie ze słowami: „Nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał” (J 5,30). Posłuszeństwo wobec Boga kierowało wszystkim, co Jezus czynił.
Aby poznać dobrze wolę Bożą w swoim życiu, trzeba najpierw dobrze poznać ziemskie życie Jezusa, a następnie naśladować Go w modlitwie. Aby wolę Bożą dobrze wypełnić, konieczne jest posłuszeństwo Bogu. Wzorem w tym ma być sam Jezus. Czy jest to możliwe do wypełnienia? Tak, jeśli we wszystkim, co czynimy, będziemy kierowali się miłością, tak jak czynił to Jezus. Miłość bowiem odtwarza doskonałość samego Boga i pozwala żyć godnie, jak powinny żyć dzieci Boże. Prośmy dziś Jezusa o szczególny dar miłości.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2013