XII Niedziela Zwykła (23.06.2019, Niedziela)

Czytania: Za 12,10-11; 13,1; Ps 63 (62), 2. 3-4. 5-6. 8-9 (R.: por. 2 ab); Ga 3,26-29; Por. J 10,27; Łk 9,18-24

REKLAMA


Dziś liturgia powinna skłonić nas do postawienia sobie pytania: Czego Bóg oczekuje od nas? Albo dokładniej: Czego Bóg oczekuje ode mnie? Pytania te sugerują słowa Boże zacytowane w pierwszym czytaniu, gdzie znajdujemy pytanie postawione przez Jezusa uczniom: „[…] za kogo Mnie uważacie?” (Łk 9,20) Św. Paweł mówi o tym, w jaki sposób to oczekiwanie może być zrealizowane przez tych, którzy postanowili mieć Jezusa jako wzór swego życia. Poświęćmy zatem kilka chwil temu zagadnieniu.
W pierwszym czytaniu zostały przytoczone słowa Boże wypowiedziane prawdopodobnie przez anonimowego proroka żyjącego w czwartym wieku przed Chrystusem, dziś powszechnie nazywanego Drugim Zachariaszem. Przepowiednia odnosi się do Jezusa, do Jego śmierci na krzyżu. Jest w niej podkreślone najpierw działanie Boże wobec mieszkańców Jerozolimy: Bóg pragnie, żeby tych mieszkańców charakteryzował Duch pobożności. Innymi słowy, by ich postawa wobec Boga była poprawna. Następnie słowa odnoszę się do Jezusa. Jest nazwany „jedynakiem” i „pierworodnym”, i przepowiedziane są czynności, które spełnią się, gdy Jezus będzie wisiał na krzyżu (zob. Za 12,10). Zaskakującym może wydawać się to, że uczestnicy lub obecni przy śmierci Jezusa są traktowani jak członkowie rodziny. Tego właśnie oczekuje Bóg od tych, którzy idą za Jezusem. Życie i śmierć Jezusa włączyła ich wszystkich do rodziny Bożej. Jezus jest bratem dla wszystkich, całe zaś Jego rodzeństwo stało się prawdziwymi dziećmi Bożymi. Wspaniała wiadomość. Prawda? Jezus jest naszym bratem, my zaś dziećmi Bożymi. Nie zapominajmy o tym.
Potwierdzenie tego daje św. Paweł w drugim czytaniu. Wskazuje też, w jaki sposób włączamy się w rodzinę Bożą. Przez wiarę w Chrystusa upodabniamy się do Chrystusa. Rzecz zadziwiająca, zwykły grzeszny człowiek, łącząc się z Chrystusem, staje się całkiem innym, nowym człowiekiem, w którym odbija się pełen obraz dziecka Bożego. Warto o tym pamiętać, dziękować Bogu za tak wielki dar i czynić wszystko w życiu, by go nie utracić.
W Ewangelii Jezus ukazuje dokładniej proces włączania się w Jego rodzinę. Dokonuje się to przez upodobnianie się do Niego – przez naśladowanie Go. Odczytując uważniej dzisiejsze czytania liturgiczne zauważa się ich ścisłe powiązanie. W pierwszym czytaniu był zapowiedziany Duch pobożności. Ewangelia zaś rozpoczęła się wspomnieniem o modlitwie Jezusa. Następnie Jezus wymaga od swych uczniów, aby naśladując Go, czynili tak samo, jak On czyni. A św. Paweł stwierdza, że ci, którzy zdecydowali się iść za Jezusem i potwierdzili to przez chrzest, już stali się jak Chrystus, tj. „przyoblekli się w Chrystusa” (zob. Ga 3,27).
Rozważmy jednak dokładniej dzisiejszą Ewangelię. Słowa Jezusa skierowane do uczniów ukazują trzy różne stopnie oczekiwania. W pierwszym Jezus spodziewa się usłyszeć od uczniów poprawną odpowiedź na postawione im pytanie. Jego głównym zainteresowaniem nie jest to, za kogo tłumy Go uważają. Bardziej interesuje Go to, za kogo uważają Go ci, którzy są z Nim, a więc uczniowie. Po otrzymaniu poprawnej odpowiedzi kreśli rzeczywisty obraz swego ostatecznego losu ziemskiego. Będzie to pozornie haniebna klęska, ze śmiercią na krzyżu. Zakończy się jednak chwalebnym zwycięstwem przez zmartwychwstanie. Uśmiercony – będzie żył! Wreszcie końcowe pouczenie: Nie wystarczy tylko wierzyć, opowiedzieć się za Jezusem i z Nim być. Trzeba czynić coś więcej. Postępować tak, jak Jezus postępuje. Jest to możliwe do osiągnięcia tylko przez życie zdyscyplinowane, czyli podporządkowanie swych dążeń i pragnień woli Bożej, przez doskonałe wypełnianie raz podjętej decyzji przynależenia we wszystkim do Boga, wreszcie czynienie wszystkiego na wzór i za przykładem Jezusa. Tylko tak postępując można być pewnym, że nawet największa klęska poniesiona w tym ziemskim życiu zakończy się chwalebnym zmartwychwstaniem, tak jak dokonało się to w życiu Jezusa.
Znamy dokładnie koniec ziemskiego życia Jezusa. Była to śmierć na krzyżu. Jezus mówi, że jego uczeń musi też dźwigać krzyż (zob. Łk 9,23). O jakim krzyżu mówi i czy jest konieczne, aby uczeń Jezusa umierał na krzyżu tak jak On? Oczywiście, nie! Jezus nie mówi o naturalnym krzyżu, ale o krzyżu obowiązków wypływających z wiary i z codziennego życia. Na innym miejscu nazywa je jarzmem. Są to obowiązki małżeńskie, rodzinne, zawodowe. Wszystkie te obowiązki muszą być wykonywane z uczciwością, starannością i miłością. Ten, kto raz zdecydował się żyć w danym stanie lub wykonywać podjętą pracę, nie może być chwiejny, ale musi wytrwale wypełniać wszystko to, co jest związane z jego stanem i do czego się zobowiązał. Św. Łukasz wyraża to doskonale mówiąc: „co dnia” (Łk 9,23). Nie można na przykład wypełniać obowiązków wypływających z życia wiarą tylko okazyjnie, od święta, ale trzeba koniecznie żyć wiarą na co dzień, i to niezależnie od tego, czy warunki są ku temu sprzyjające, czy też nie. Nie można być dobrym małżonkiem czy rodzicem tylko wtedy, gdy wszystko układa się pomyślnie, ale zawsze, nawet wtedy, gdy wystąpią najboleśniejsze trudności. Te zobowiązania Jezus nazywa krzyżem i wskazuje siebie jako wzór dźwigania tego krzyża. Nie oznacza to, że wskazówka odnosi się tylko do krzyża, który Jezus dźwigał na Kalwarię. Jego całe ziemskie życie było obarczone krzyżem tak jak nasze.


Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2013

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *