Prawdziwa modlitwa wymaga pokory, ta zaś odkrywa nam prawdę o Bogu, który jest święty, i o mnie – Jego dziecku, które jest grzeszne. Rozpatrując temat modlitwy, trzeba nam się przypatrzeć trudnościom, jakie napotyka grzeszne dziecię Boże, kiedy zaczyna się modlić.
Katechizm podaje, że „najczęstszą trudnością w naszej modlitwie jest roztargnienie” (KKK 2729). Gdybym zapytał dziś, drogi Czytelniku, co należy robić z roztargnieniami na modlitwie, to pewnie usłyszałbym odpowiedź, że trzeba je odrzucać. Tymczasem okazuje się, że „próba odrzucenia roztargnienia równałaby się popadnięciu w jego sidła” (KKK 2729). Czyż tak właśnie nie jest? Jak zatem radzić sobie z roztargnieniami? Otóż „wystarczy powrócić do swego serca” i zobaczyć, ku czemu ono lgnie, co lub kto zajął miejsce samego Boga. Następnie pokornie należy to ofiarować Panu, aby On w swojej wszechmocy oczyszczał nasze serca z wszelkiego nieuporządkowania. „Tu właśnie ma miejsce walka: chodzi o wybór Pana, któremu chcemy służyć” (KKK 2729).
Katechizm podpowiada nam też, że „walka przeciw naszemu zaborczemu i władczemu «ja» polega na czuwaniu, na prostocie serca” (KKK 2730). Kiedy nie czuwamy, sami komplikujemy naszą relację z Panem, nasza modlitwa staje się przyzwyczajeniem, jest schematyczna i faryzejska. Przypomnij sobie faryzeusza, który przyszedł do świątyni, aby się modlić, który tak bardzo był zapatrzony we wszystkie swoje uczynki sprawiedliwe, że wpadł w ogromną pychę i pogardę wobec innych (zob. Łk 18,9–14). Czy taka modlitwa może być miła Bogu? Czy w mojej modlitwie mam liczyć na tysiące praktyk, które odprawiam, czy raczej mam budować więź i zażyłą relację z Panem. To Jemu mam ufać, a nie swoim modlitewnym wysiłkom. Trzeba uważać, by sama praktyka modlitewna nie stała się ważniejsza niż Bóg i by ufność naprawdę była ufnością w Bogu, a nie we własnej modlitwie.
Inną trudnością obok roztargnień czy walki o czujność są oschłości. Oschłość „jest (…) elementem modlitwy, w której serce jest ogołocone, nie znajduje upodobania w myślach, wspomnieniach i uczuciach, nawet duchowych” (KKK 2731). Jeśli chcesz być święty i dojrzewać w wierze, prędzej czy później będziesz musiał przejść przez takie oschłości. Ten stan charakteryzuje się tym, że nic praktycznie nie przynosi radości, ale jednocześnie człowiek z wiernością trwa w relacji z Jezusem, choć ta jest dla Niego bardzo trudna. Dobrze jest mieć wówczas stałego spowiednika czy kierownika duchowego, który pomoże przejść przez ten trudny okres oczyszczania wiary. Oschłość należy odróżnić od oziębłości, która raczej jest ludzką winą porzucenia Boga i modlitwy.
Jeszcze kilka słów dotyczących pokus w modlitwie. „Najczęstszą i najbardziej ukrytą pokusą jest nasz brak wiary” (KKK 2732). Nie chodzi tu o to, że nie wierzymy w istnienie Boga. Ten brak wiary objawia się tym, że wybieramy coś innego zamiast Boga, zamiast rozmowy z Nim, budowania relacji, rozeznawania naszej codziennej drogi. Tłumaczymy się zabieganiem, tysiącami spraw. One stają się dla nas ważniejsze. Katechizm zadaje nam konkretne pytanie: „Niekiedy zwracamy się do Pana jak do naszej ostatniej ucieczki; ale czy naprawdę w to wierzymy?”. Trzeba się przyznać przed sobą i przed Bogiem w sakramencie pokuty i pojednania, że kiedy się nie modlimy, tak naprawdę przestajemy w Niego wierzyć, Jemu ufać, Jego kochać. Jest jeszcze jedna pokusa – wynikająca z zarozumiałości. Tą pokusą jest znużenie, swoisty „rodzaj depresji na skutek porzucenia ascezy, zmniejszenia czujności, zaniedbania serca” (KKK 2733).
Wobec tych wszystkich trudności i pokus w modlitwie potrzebujemy ogromnej pokory serca, bo tylko taka postawa prowadzić nas może „do większej ufności i wytrwania w stałości” (KKK 2733) i przede wszystkim do głębokiej i intymnej więzi z naszym Panem. Chyba tego właśnie pragniesz?
ks. Rafał Barciński
„Pielgrzym” 2017, nr 10 (716), s. 9