Skalę cierpienia w przypadku rozpadu związku, porównuje się do doświadczenia śmierci osoby najbliższej. Odrębnym zagadnieniem jest cierpienie dzieci, które zawsze towarzyszy rozstaniu rodziców. Wisława Szymborska nazwała rozwód „pierwszym końcem świata dziecka” – powiedziała Joanna Krupska. Psycholog, prezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” w rozmowie z KAI skomentowała wnioski jakie płyną z raportu „Stwierdzenie nieważności małżeństwa w Kościele w Polsce”. Został on przygotowany przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) na wniosek Instytutu „Pokolenia”.
Anna Rasińska (KAI): „Stwierdzenie nieważności małżeństwa w Kościele w Polsce” – to tytuł raportu zaprezentowanego niedawno przez Instytut Pokolenia i Katolicką Agencję Informacyjną. Co według Pani jest najważniejszym wnioskiem, który wyłania się z zaprezentowanych badań?
Joanna Krupska (psycholog, prezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”): Zwraca uwagę rosnąca liczba stwierdzeń nieważności sakramentu małżeństwa, jak również rosnąca liczba rozwodów. Zmienia się pojmowanie instytucji małżeństwa, która przestaje zapewniać trwałość. Zjawisko rozwiązywania związków małżeńskich jest objawem kruchości relacji i wielu trudności w ich budowaniu, przeżywaniu, w czerpaniu z nich energii i radości.
Na uwagę zasługuje także fakt, że Polska ma wysoki udział w ogólniej liczbie stwierdzania nieważności małżeństw w Europie, zwłaszcza na tle Stanów Zjednoczonych, gdzie odsetek ten maleje. Można to wiązać z utrzymującym się wysokim poziomem religijności w naszym kraju.
Ale jest także statystyka nie napawająca w tym zakresie optymizmem: maleje procent małżeństw zawieranych w Kościele w stosunku do małżeństw zawieranych cywilnie, w wielu miastach ponad połowa małżeństw jest zawierana cywilnie.
W mediach często przedstawia się podkoloryzowaną wizję rozwodów i kolejnych małżeństw, jak według pani wygląda to w rzeczywistości?
Przeglądając media, zwłaszcza te kolorowe, można odnieść wrażenie, że rozwód jest zjawiskiem nie tylko powszechnym, ale i pozytywnym, przywracającym wolność, niezależność lub umożliwiającym tworzenie nowego, szczęśliwego związku. Ten obraz nie jest do końca prawdziwy, nie pokazuje przeżyć osób, które doświadczają rozpadu związku. Warto podkreślić, że najsilniejsze emocje towarzyszą nam właśnie w przeżywaniu bliskich relacji, są to zarówno emocje pozytywne: szczęścia, spełnienia, zaspokojenia potrzeby bliskości, przywiązania, ale także – zwłaszcza kiedy następuje rozpad – przykre, bolesne uczucia: opuszczenia, smutku, rozpaczy, frustracji… Gdy rozsypuje się związek dwojga ludzi, za zasłoną uśmiechu, często kryje się dramat. Bywa, że przeżywa go jedna strona, ta opuszczona, a bywa, że obie strony bardzo cierpią. Skalę cierpienia w przypadku rozpadu związku, porównuje się do doświadczenia śmierci osoby najbliższej. Trudnych uczuć wolimy na zewnątrz nie pokazywać, tym bardziej nie widać ich w mediach. Najwięcej zapewne mogą o nich powiedzieć terapeuci.
Odrębnym zagadnieniem jest cierpienie dzieci, które zawsze towarzyszy rozstaniu rodziców. Wisława Szymborska nazwała rozwód „pierwszym końcem świata dziecka”. Różnie można to opisywać, ale bez wątpienia często są to bardzo głębokie zranienia i trudne emocje, które mogą trwać przez wiele lat, wpływać na życiowe wybory i postawy także w dorosłym życiu.
Z raportu wynika, że nagły wzrost decyzji o podjęciu próby uzyskania stwierdzenia nieważności małżeństwa, nastąpił po reformie papieża Franciszka, która ułatwia ten proces. Jakie są motywacje osób, które występują o stwierdzenie nieważności małżeństwa sakramentalnego?
Reforma papieża Franciszka z 2016 roku uprościła procedurę uzyskiwania orzeczenia o nieważności zawartego małżeństwa, co spowodowało wzrost liczby tych orzeczeń w Polsce i na świecie. Ale warto pamiętać, że stwierdzenia nieważności małżeństwa w Polsce stanowią tylko ok. 5% rozwodów cywilnych.
Brak orzeczenia o nieważności zawartego małżeństwa uniemożliwia, po pierwsze – powrót do życia sakramentalnego osobom, które się rozwiodły oraz, po drugie – zawarcie przez nie kolejnego sakramentalnego małżeństwa. Większość wniosków o stwierdzenie nieważności składają osoby, które zamierzają wejść w nowy związek i chcą by był to związek sakramentalny.
Czy Kościół robi wystarczająco dużo by wesprzeć małżeństwa w kryzysie?
Przede wszystkim Kościół głosi naukę o miłości, która odnosi się w fundamentalny sposób do życia małżeńskiego i je kształtuje. Kościół rozwinął szereg konkretnych form wspierania małżeństw sakramentalnie zawartych. Przede wszystkim jest to system przygotowania par do małżeństwa. Poza tym rozbudowana i coraz bardziej profesjonalna sieć poradni parafialnych i diecezjalnych. W ramach Kościoła działają liczne stowarzyszenia świeckich formujące, wspierające lub udzielające pomocy, jak choćby: „Spotkania małżeńskie”, „Małżeńskie drogi”, „Wieczory dla zakochanych”, „Kościół domowy”, „Wspólnota trudnych małżeństw Sychar” i wiele innych. Czy jest to wystarczające? Kościół robi wiele, ale by odpowiedzieć na obecny kryzys małżeństwa, potrzeba więcej.
Co jeszcze można zrobić w tej kwestii?
Jest zrozumiałe, że Kościół zwraca się do małżeństw sakramentalnych, opierających swoje życie na nauce Kościoła. Moim zdaniem Kościół powinien zwrócić się także do tych, którzy z różnych powodów nie czują się jego członkami, stoją z boku, dla których język religijny jest niezrozumiały – a takich, zwłaszcza młodych, jest coraz więcej. Wielu z nich doświadcza zranień, niepowodzeń w swoich relacjach innymi. W obecnych czasach trudności w tworzeniu związków mają bardzo różnorodne źródła. Rozsypały się dotychczasowe wzorce życia małżeńskiego, zmieniają się role, jakie w rodzinach pełnią kobiety i mężczyźni, brakuje jednoznacznych norm. Młodzi ludzie przyzwyczajeni do komunikacji wirtualnej, nie są przygotowani do dobrej komunikacji w codziennym, realnym życiu. Obecna kultura promuje wartości związane bardziej z samorealizacją, niezależnością, autonomią niż wspólnotowością, budowaniem więzi i bliskości. Mówi się obecnie wręcz o epidemii samotności… Żeby zostać zrozumianym przez osoby z boku Kościoła, żeby pomóc im budować wspólnotę, budować miłość, trzeba mówić językiem dla nich zrozumiałym.
Czy mogłaby Pani opowiedzieć więcej na temat działań ZDR3+ na tej płaszczyźnie?
Od kilku lat prowadzimy warsztaty „Sztuka komunikacji w parze”. Warsztat przeznaczony jest dla par przeżywających trudności i konflikty, jak też chcących lepiej poznać i zrozumieć, co dzieje się w ich związku i pogłębić więź. Celem jest polepszenie umiejętności komunikacyjnych w zakresie słuchania – słyszenia swojej „drugiej połowy”, odczuwania i nazywania uczuć oraz wyrażania potrzeb, a także konstruktywnego rozwiązywania konfliktów. Warsztaty prowadzimy w formie cyklu czterech trzygodzinnych spotkań lub w formie weekendowej. Najczęściej równolegle organizujemy opiekę dla dzieci. Dla par, które ukończyły pierwszy kurs mamy od niedawna propozycję warsztatu „Dla zaawansowanych”. Prowadzimy także, cieszące się dużym zainteresowaniem, „Randki taneczne” dla par.
Jak pani myśli, skąd w dzisiejszym młodym pokoleniu coraz większa niechęć do wchodzenia w związek małżeński?
Z jednej strony jest obecnie tyle możliwości przyjemnego spędzania czasu, odbycia ciekawych podróży, zdobywania różnorakiej wiedzy, tyle propozycji budowania interesującej kariery. Z drugiej strony młodzi ludzie widzą wokół siebie wiele niepowodzeń spowodowanych rozpadem związków, sami często doświadczają trudnych uczuć związanych z konfliktami we własnych rodzinach. Małżeństwo może wydawać się rozwiązaniem zbyt ryzykownym i wiążącym. Tymczasem duża część współczesnych mediów zachęca do przelotnych, niezobowiązujących związków.
Nie możemy jednak zapominać, że wciąż jest wiele młodych par, dla których wartością jest wierna, trwała relacja, które świadomie budują więź opartą na wzajemnym rozumieniu, szacunku, podejmują wysiłek, by ich małżeństwo stawało się coraz bardziej źródłem energii życiowej, satysfakcji i radości. Mają świadomość, że miłość to nie tylko dar, to także umiejętność, której można się uczyć.
Źródło: https://www.ekai.pl/joanna-krupska-rozwod-porownuje-sie-do-doswiadczenia-smierci-osoby-najblizszej/
Fot. Alicja Kościesza / KAI