Jeśli religijność nie uznaje człowieczeństwa, to nie jest chrześcijaństwo, ponieważ poddaje się pod dyskusję Wcielenie. Don Tonino Bello był biskupem, który umiał pochylić się, jak miłosierny Samarytanin nad ludźmi. Wobec Boga stał wyprostowany, nad biednym, potrzebującym umiał się pochylić, żeby mu pomóc – wskazał kard. Marcello Semeraro. W rozmowie z KAI prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych opowiedział o człowieczeństwie i świętości włoskiego kapłana i biskupa, kandydata na ołtarze.
Piotr Dziubak (KAI): Czy Ksiądz Kardynał miał okazję poznać osobiście sługę Bożego bpa Tonino Bello, znanego powszechnie jako don Tonino?
Kard. Marcello Semeraro: Nawet kiedy został biskupem, zawsze podpisywał się don Tonino. Poznałem go w 1972 roku. Byłem tuż po święceniach kapłańskich. Pracowałem w seminarium w Lecce w Apulii i miałem okazję spotykać go tam kilkakrotnie. Później spotkaliśmy się w Molfetcie. Don Tonino został tam biskupem. Wykładałem w seminarium regionalnym. To był bardzo towarzyski i pełen empatii człowiek. Łatwo nawiązywał kontakty z innymi. Bardzo dobrze pisał. Wydawał poezje. Dbał o formę literacką swoich publikacji. Właściwie należałoby powiedzieć, że pisał i modlił się. W swojej kaplicy postawił małe biurko. Wiedzieliśmy, że czasami prosił, żeby go zamykać w katedrze po południu, żeby mógł w ciszy się modlić.
Ostatni raz spotkałem go przed śmiercią w 1993 roku w jego rodzinnym miasteczku. Wszyscy wiedzieli, że rak i przerzuty opanowały cały organizm. Wtedy powiedział: „muszę wrócić do Molfetty”. Biskup musi umrzeć w swoim mieście, w swoim Kościele. Tak też się stało. Niedługo później zmarł.
Kiedy zostałem biskupem Albano koło Rzymu, na zakończenie Roku Miłosierdzia, wykorzystałem jego słowa: „Jubileusz rozpoczyna się, otwierając drzwi Kościoła. Musimy pomyśleć o innym jubileuszu, w czasie którego jesteśmy wewnątrz Kościoła i którego drzwi musimy otworzyć, żeby wyjść poza” – konkludował don Tonino. Można w tych słowach łatwo zauważyć nieprzypadkowy zbieg okoliczności z wyrażeniem: „Kościół wychodzący”, o którym często wspomina Franciszek.
KAI: Jak można krótko scharakteryzować działania don Tonino?
– “Otwarcie drzwi Kościoła” – to jeden z głównych rysów jego działania. Środowiska konserwatywne często oskarżały go, że chodzi do robotników, którzy strajkują, że rozmawia z prostytutkami, że odwiedza gejów. Dlaczego on z nimi dialoguje, dlaczego biskup traci czas? Potrafił być z osobami w różnych kontekstach.
Taka postawa bp. Bello wyłaniała się stopniowo. On najpierw przyjmował ludzi. W swoim domu dawał chwilowe schronienie tym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, z których wielu później pisało mu panegiryki i było kompletnie zdumionych jego działaniami. Krytykowali go. Oczywiście nie wszystko da się zrozumieć. On żył z taką prostotą, że potrafił rozbroić każdy atak kierowany pod jego adresem.
Don Tonino był przekonujący, chociaż zdarzało się, że jego współpracownicy nie podzielali niektórych jego decyzji. Ludzie, którzy przebywali w jego domu, nie siedzieli w pokojach, ale wychodzili. Trudno było odróżnić, gdzie się kończyła część prywatna mieszkania biskupa a gdzie była już kuria. Jego pierwsze decyzje jako biskupa Molfetty to było przyjmowanie ludzi i pomoc oraz budowanie relacji wokół siebie.
Tak jak pan wspomniał don Tonino nie zwlekał, żeby pojechać do robotników znajdującej się w kryzysie huty w Giovinazzo koło Bari. Takie zachowanie wynikało z jego formacji. Studiował teologię w Bolonii w seminarium Onarmo. Wykłady prowadzili księża, którzy żyli i pracowali pośród robotników. Wtedy biskupem Bolonii był kard. Giacomo Lercaro. To była zupełnie inna rzeczywistość Kościoła niż na południu Włoch, skąd pochodził don Tonino.
Ważnym etapem w jego życiu już jako biskupa było wstąpienie do ruchu Pax Christi. Działalność tam poszerzyła jeszcze bardziej jego horyzonty działania poza granice diecezji. Umiał dotrzymywać kroku dziejącej się historii. Umiał zinterpretować wymagania czasu, w którym przyszło mu żyć.
KAI: Don Tonino był krytykowany i wiele wycierpiał…
– Don Tonino sporo wycierpiał, także jako biskup. Kiedy diecezja Molfetty wysyłała misjonarza fidei Donum do Brazylii, nie wiedział, co mu dać na drogę, żeby mógł coś podarować na miejscu. Na zakończenie mszy św. bp Bello dał misjonarzowi małą hostię konsekrowaną. Jeden z jego bliskich współpracowników zgłosił to do Kongregacji Nauki Wiary jako ciężkie przewinienie popełnione przez biskupa. Don Tonino jeździł do Watykanu, żeby wyjaśniać tę sprawę.
Poznałem tego misjonarza. Prosił biskupa o możliwość wyruszenia na misje jako fideidonista. Bp Bello, dając mu hostię konsekrowaną, powtórzył tradycyjny gest, który praktykowano już w Kościele starożytnym w Rzymie. Na zakończenie liturgii, której przewodniczył papież, cząstkę eucharystii niesiono do innych wspólnot chrześcijańskich. Ten kawałek chleba eucharystycznego jako gest jedności wrzucano do kielicha. Misjonarz miał przekazać konsekrowaną hostię biskupowi miejsca jako gest jedności. Zdziwiła mnie reakcja innych. Przecież to było coś normalnego. Niektórzy wtedy mówili: a jeśli samolot by spadł, to co wtedy? Pewnie zdążyłby zjeść hostię. Ten atak na bp. Bello był bardzo instrumentalny.
KAI: Bp Tonino Bello może być przykładem dla innych biskupów. Wspomniał o tym także papież Franciszek.
– Tej wypowiedzi papieża nie przypominam sobie teraz. Z całą życzliwością dla don Tonino, świętych biskupów, jako przykładów na dzisiaj mamy wielu. Bp Bello umiał wejść w zawiłości historii i opatrywać jej rany. Może łatwiej jest opanować historię i zrozumieć fakty. Natomiast umieć opatrywać rany historii to już bardzo trudna sprawa. Tu przychodzi obraz szpitala polowego. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Świętym biskupem, don Tonino na pewno zgodziłby się na taki przykład, był Oscar Romero. On też jest punktem odniesienia dla innych. Na szczęście świętych biskupów nie brakuje.
KAI: W kontekście świętości don Tonino, w jaki sposób jest analizowany profil ludzki kandydata na ołtarze, którego dokumenty otrzymujecie w Dykasterii?
– Święty to człowiek, który w swoim ziemskim człowieczeństwie pozwala Chrystusowi być widocznym w swoim życiu. Jak mówi św. Paweł w liście do Galatów: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Mógłbym mieć kryształową szklankę. Materiał, z którego jest ona wykonany, może być cenny. Jeśli ta szklanka będzie brudna, jeśli stanie się matowa, to nic nie będzie w niej widać. Świętość musi być widoczna w człowieczeństwie kandydata.
Bardzo lubię św. Tomasza z Akwinu. On nigdy nie robił specjalnych pokut itp. Kiedy jego sekretarz został uzdrowiony, św. Tomasz powiedział do zebranych: na pamiątkę tego dnia co roku pójdziemy na pizzę, jak byśmy powiedzieli dzisiaj. To był człowiek radosny. Świętość można przekazywać także przez radość. Prawdy można przekazywać na różne sposoby. Jeśli umiem to robić w sposób zrozumiały dla innych, to można powiedzieć, że to zaleta, cnota. Człowieczeństwo jest bardzo ważne. Kiedy analizuje się heroiczność cnót, pojawiają się nie tylko wiara, nadzieja i miłość, ale pokazują się cnoty, które nazywamy ludzkimi albo kardynalnymi. Wzięliśmy je od Arystotelesa: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. Te ludzkie cnoty są bardzo ważne. W przeciwnym razie powiedzielibyśmy: tak, to święty człowiek, ale jakim cierpieniem jest bycie blisko niego!
KAI: Papież Benedykt XVI powiedział, że jest dość niechętny beatyfikacjom i kanonizacjom papieży, ponieważ byli oni ludźmi rządów. Z tego powodu nie wszystkie decyzje mogłyby być zrozumiałe przez wiernych. Papież Ratzinger mówił, że trzeba refleksji w tej kwestii. Jak to wygląda w przypadku biskupa, który rządził diecezją, podejmował różne decyzje?
– Co do świętości papieża to dyskusja teologiczna na ten temat jest otwarta. Nie znaczy to oczywiście, że oni nie mogą zostać świętymi. Benedykt XVI był jednym z tych, którzy prowadzili refleksję na ten temat. To właśnie on postanowił, że beatyfikacje będą się odbywać w Kościołach lokalnych. Jan Paweł I został beatyfikowany w Rzymie, ponieważ zmarł tutaj.
Pyta Pan o świętość biskupa. Cnota roztropności to charakterystyka tego, kto rządzi. Ojcowie pustyni nazywali to rozeznaniem. To zdolność, siła, utrzymanie równowagi między dwiema skrajnościami. Przytoczę św. Jana Kasjana: „Ekstremalny post i surowość wobec ciała odpowiada obżarstwu”. Ekstremalny post jest tak grzeszny, jak grzeszne jest bycie nieumiarkowanym w jedzeniu i piciu. Święty w swoim człowieczeństwie jest tym, który umie wędrować, omijając skrajności. Dla św. Tomasza z Akwinu przesadna, nadmierna świętość, która dzieje się kosztem człowieczeństwa, nie jest prawdziwa, ponieważ pooważa tajemnicę Wcielenia.
W średniowieczu dyskutowano, czy Pan Jezus się śmiał. Zresztą Umberto Eco napisał o tym powieść “Imię róży”. W Ewangelii jest napisane: „Jezus spał, Jezus żartował ze swoimi uczniami”. Kiedy powiedzieli Mu: „udzie są głodni”, odpowiedział im: „Wy dajcie im jeść”. Powiedział: „Zróbcie to wy”. Nie powiedział: Ja się tym zajmę. Odkryjecie, że przez was możemy sprawić radość głodnym tłumom. Świętość nie może nie uznawać człowieczeństwa. Naszym zadaniem dzisiaj nie jest tylko obrona Boga. Musimy bronić człowieka w jego człowieczeństwie. Z różnych stron pojawiają się próby zdyskredytowania i zastąpienia człowieka. Potrzebujemy refleksji. Jeśli religijność nie uznaje człowieczeństwa, nie jest chrześcijaństwem, ponieważ poddaje się pod dyskusję Wcielenie. Don Tonino Bello był biskupem, który umiał pochylić się, jak miłosierny Samarytanin nad ludźmi. Przed Bogiem stał wyprostowany, nad biednym, potrzebującym umiał się pochylić, żeby mu pomóc.
Źródło: https://www.ekai.pl/kard-semeraro-jesli-religijnosc-nie-uznaje-czlowieczenstwa-to-nie-jest-chrzescijanstwo/
Fot. Piotr Dziubak