Życie jest proste – jest miłością! – rozmowa z Adamem Sztabą

„Życie jest proste – jest miłością!” Z Adamem Sztabą – polskim kompozytorem, pianistą, dyrygentem i producentem muzyczny o muzyce i chrześcijaństwie rozmawia Konrad Mania.



Panie Adamie, w swoim fachu jest Pan postacią wybitną. Nie tylko wykonuje Pan muzykę, ale przede wszystkim ją tworzy. Czym zatem ona jest?

REKLAMA

To bardzo trudne pytanie, ponieważ ewoluuje ono z wiekiem. Mam odczucie, że w każdym wieku stosunek do niej jest zupełnie inny. Niezmienna pozostaje jednak moja nabożność do muzyki, którą uważam za sztukę szczególną, niezwykle piękną i niezależną. To sztuka, której nie trzeba nadawać pozamuzycznych sensów, jeśli autor tego nie chce uczynić. Symfonia to symfonia – kombinacja pięknych nut, która na nas w jakiś sposób oddziałuje i wywołuje pewne emocje. Dla mnie to cały świat. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez muzyki.

Oprócz muzyki popularnej wykonuje Pan również dość charakterystyczną i nietypową muzykę gospel. Co ją wyróżnia?

Każdy gatunek muzyczny posiada pewne niepowtarzalne cechy, którymi się definiuje. Gospel polega na tym, że zaraża ludzi. Brak jest tej bariery pomiędzy artystą a widownią – ta muzyka wylewa się ze sceny. Co oczywiste, w swoim przesłaniu porusza zagadnienia najważniejsze dla ludzi wierzących, kontaktu z Bogiem i sensu naszego życia.

Muzyka ma być przekaźnikiem. Gdy ktoś słyszy tekst w danej wersji utworu i jednocześnie potrafi stwierdzić, że rozumie przekaz z niego płynący to takie zjawisko staje się największym komplementem dla artysty. O to chodzi w gospel – nałożyć maksymalny nacisk na przekaz.

Tradycja muzyki sakralnej w Polsce jest zupełnie inna od tej zachodniej, z której wywodzi się gospel. W związku z tym, czy Polacy mogą ją zrozumieć? Czy jesteśmy gotowi na to, by stała się ona częścią kultury muzycznej w naszym kraju?

Mówiąc szczerze, jestem zwolennikiem tego, żeby nie udawać w sztuce i nie próbować się farbować. Często źle mi się odbiera ludzi, którzy wyrośli w jakiejś szerokości geograficznej i danej przestrzeni kulturalnej, a nie identyfikują się z nią i jednocześnie próbują nieudolnie odnaleźć się w jakiejś obcej kulturze czy tradycji. Staje się to bardzo nienaturalne i udawane. Oczywiście istnieją wyjątki – Anna Maria Jopek potrafi tak dobrze zaśpiewać fado, że bez dwóch zdań może konkurować z najlepszymi w tej dziedzinie Portugalkami. Jednak w dużej mierze to się nie sprawdza.

Każdy człowiek musi szukać dotarcia do siebie, do korzeni, do sedna, które jest w nas samych. Nie jestem w stanie uwierzyć, że w nas Polakach może być prawdziwy gospel. Musielibyśmy wzrastać w tamtej kulturze, chodzić do tamtych kościołów, zmierzyć się z problemem rasizmu, który na szczęście przygasa. Co nie zmienia faktu, że możemy śpiewać muzykę gospel i wczuć się w nią. Jednak niemożliwe jest, żebyśmy stali się artystami gospelowymi.

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku to bez wątpienia niepowtarzalne wydarzenie. Stanął Pan na czele wielkiego chóru, który śpiewał w tamtych dniach w Brzegach. Z perspektywy czasu: jakie są Pana spostrzeżenia po ŚDM? Co to dało Polsce, światu i Panu?

Spotkanie z tak wielkim człowiekiem jak papież Franciszek samo w sobie jest czymś wyjątkowym. Pamiętam, że jak Ojciec Święty przyjechał po raz pierwszy na Błonia
to byliśmy usytuowani na scenie przy samym ołtarzu. Jednak niestety nie mieliśmy okazji widzieć papieża – scena i ołtarz były odgrodzone ścianą. Było to wielkie rozczarowanie dla wszystkich śpiewających, że mimo bliskości Franciszka nie mogliśmy go zobaczyć.

Ojciec Dawid Kusz – jeden z dyrygentów, z którym pracowaliśmy podczas pierwszego kazania wygłoszonego przez papieża zaczął je spontanicznie tłumaczyć dla całej orkiestry. To było bardzo przejmujące. Usłyszałem wtedy te znane obecnie słowa, by „młodzież wstała z kanap” i ruszyła się z miejsca, inicjowała.

Światowe Dni Młodzieży to przede wszystkim słowo papieskie. Stać się częścią tego wydarzenia to było coś niezwykłego, co się nie zdarza w życiu. Byłem zauroczony liczbą ludzi, która przyjechała do – dla wielu z nich – egzotycznego kraju.

Wspomniał Pan o słowach Franciszka, który podczas ŚDM w Krakowie zwrócił się do młodych ludzi, by „wstali z kanapy”. Część z nich z pewnością to robi. Jednak nie wszyscy. Co my jako Kościół powinniśmy zrobić, żeby sytuacja się zmieniła i coraz więcej młodzieży zaczęło czynnie uczestniczyć w życiu chrześcijańskim?

To bardzo trudne zagadnienie. Zauważyłem pewne podobieństwo: młodzi ludzie coraz rzadziej chodzą do kościoła i filharmonii. Myślę, że odpowiedź może być prozaiczna: oba te zagadnienia dotykają tradycji. Młodzi ludzie mogą uważać ją za passe, za coś, do czego nie ma sensu wracać. Jednak tradycja to coś, co nas buduje.

Uważam, że nie możemy być ignorantami jeśli chodzi o tradycję. Z tradycji wziął się mój pradziadek, dziadek, mama i teraz ja. Nie można jej ignorować – to niedopuszczalne. Kościół to tradycja. Nie wiem w jaki sposób mówić do młodych ludzi, żeby ich zachęcać, ponieważ to jest bardzo trudne.

Z jednej strony nie możemy laicyzować komunikatów i bagatelizować i spłycać pewnych znaczeń, ponieważ Kościół funkcjonuje właśnie dzięki tradycji i dzięki temu, że obecnie te same teksty i te same myśli przekazujemy tak jak dwa tysiące lat temu. Siła Kościoła polega na tym, że jest on niezmienny i twardo stoi na swoich podwalinach. Nie jestem zwolennikiem radykalnych innowacji, które polegałaby na tym, że na przykład zmienilibyśmy obecny rozkład mszy świętej, by był bardziej akceptowalny przez młodych ludzi – nie o to tu chodzi.

Kwestia mówienia do ludzi jest problemem dla wielu kapłanów. Część z nich zwraca się do zakonników, uczestniczą w mszach studenckich – myślę, że jest to dla nich bardziej komunikatywne. Kluczem jest, by trudne tematy ująć w bardzo prosty sposób. Ważne też by starać się żyć prosto, ponieważ najczęściej utrudnienia tworzymy sobie sami. Potrzeba ułożyć swoją hierarchię wartości i wiedzieć, co jest bardziej, a co mniej ważne.

Życie samo w sobie jest proste – życie jest miłością. Być może problemem jest to, że nie wiemy czym ona jest? Co oznacza?

To piękne podsumowanie. Bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony czas i przejmującą rozmowę!

Również bardzo dziękuję. Pozdrawiam!

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *