Ulęgałki – zapomniany przysmak

REKLAMA

Ulęgałki to owoce dzikiej gruszy, niegdyś obficie porastającej miedze, rowy i polne drogi, dziś niestety wypartej przez inne, szlachetniejsze odmiany. Nazywano je także polówkami, zimostrawkami lub żartobliwie pierdziołkami. Dawniej, na przednówku, stanowiły istotne wsparcie ubogiej diety – i ludzi, i zwierząt. Dopóki owoc wisiał na gałęzi, nie nadawał się do jedzenia – jego miąższ był twardy i cierpki, ale kiedy spadł na ziemię i poleżał na niej kilka dni, stawał się soczysty, słodki i aromatyczny. Owoce, których nie zebrano, szybko gniły i nie nadawały się do jedzenia. Z ulęgałek gotowano zupy i kompoty, robiono soki, octy, nalewki, marmolady. Suszone nasiona gruszy roztarte w moździerzu dodane do palonej cykorii po zaparzeniu wrzątkiem stanowiły namiastkę kawy. Ulęgałki wykorzystywano też w ludowej medycynie – odwar z gruszek podawano przy gorączce, biegunce, kamicy nerkowej, jako lek moczopędny, wspomagający trawienie, obniżający ciśnienie i przyspieszający gojenie ran. Na początku XXI wieku prof. Augustyn Mika, sadownik z dawnego Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, apelował do sadowników, rolników i władz gminnych o ochronę, zachowanie i przywrócenie dzikiej gruszy jako symbolu polskiej tradycji.

Beata Demska

„Pielgrzym” [3 i 10 września 2023 R. XXXIV Nr 18 (881)], str. 34.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *