„W pewnej fabryce zaczęły zdarzać się codzienne kradzieże. Kierownictwo zmuszone było więc powierzyć firmie, specjalizującej się w tego rodzaju działalności, zadanie kontrolowania każdego pracownika opuszczającego zakład po skończeniu pracy…”
„Pracownicy zazwyczaj dobrowolnie otwierali torby i oddawali do kontroli pojemniki, w których przynosili pierwsze śniadania. Kontrolerzy byli bardzo rzetelni i sprawdzali wszystkich pracowników od pierwszego do ostatniego włącznie. Ostatnim był pewien typ, który każdego dnia z wózkiem pełnym śmieci zamykał kolejkę pracowników. Podczas gdy wszyscy pracownicy wracali spokojnie do domu, strażnicy przynajmniej przez pół godziny przetrząsali opakowania po produktach, niedopałki papierosów i plastikowe kubki, by upewnić się, czy człowiek ten na pewno nie wynosi nic wartościowego. Nigdy jednak nie mogli niczego znaleźć.
Pewnego wieczoru jeden poirytowany strażnik zwrócił się do podejrzanego:
– Wiem, że coś kombinujesz, każdego dnia przeglądam każdy najmniejszy śmieć, który wieziesz na wózku i nie znajduję nigdy niczego, co warto byłoby ukraść. Zaczynam wariować. Powiedz mi, co wynosisz, a przysięgam ci, że nie doniosę na ciebie.
Człowiek podniósł z politowaniem ręce i powiedział:
– Przecież to oczywiste, kradnę wózki”.
* * *
Gdzieś umykają nam siły. Czas ucieka przez palce. Bliscy stają się coraz dalsi. Bóg wydaje się mówić coraz ciszej, a czasami nawet milczy. A przecież staramy się, jak możemy…
Zaczynamy prowadzić zdrowy tryb życia – i „w środku” nadal czujemy się słabi. Skwapliwie układamy plany naszych wieczorów i weekendów – a jednak stale nie nadążamy. Staramy odwiedzać się w miarę regularnie – i wciąż czujemy się samotni. Postanawiamy nie opuszczać niedzielnej mszy św. – a jednak nieustannie Bóg wydaje się nam daleki…
Rozwiązując problemy, „przecedzamy komara, a połykamy wielbłąda…” (por. Mt 23,24).
* * *
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. (1 Kor 13,1–3)
Anna Maria Kolberg OV
„Pielgrzym” 2016, nr 20 (700), s. 34