Napisać interesujące wspomnienia nie jest łatwo. Trzeba bowiem zaciekawić czytelnika, jednocześnie unikając megalomanii i „garbatej” pokory, czyli przesadnej skromności. Tym bardziej jest to trudne, gdy trzeba pisać nosem…
Coraz częściej wielcy tego świata opisują swoje życie, ale także dzielą się swoimi przemyśleniami na różne tematy. Niektórzy nie mają talentu pisarskiego, dlatego zatrudniają tzw. ghostwritera, który odpłatnie, ale anonimowo opisuje życie innego człowieka. Niektóre wspomnienia są poruszające i pouczające. Właśnie taką niezwykłą książkę otrzymałem w prezencie od Autorki, kiedy spotkałem się w Charzykowach z uczestnikami rekolekcji dla niepełnosprawnych, prowadzonych przez kleryków Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Pani Marzena Hansch-Rindflajsz podarowała mi „Wspomnienia nosem pisane”.
Przyzwyczailiśmy się, że nosem można powłóczyć po ziemi i jest to znak skrajnego zmęczenia lub że można nos mieć zadarty do góry, co oznacza zarozumiałość i pychę. Tymczasem okazuje się, że nosem można pisać o życiu. To nie metafora, ponieważ Autorka jest niepełnosprawna i może na komputerze pisać tylko nosem. Wydała już kilka książek – zbiorków poezji, a ostatnio wspomnienia. To nie jest zwykły zapis przeszłości, ale świadectwo trudnego, naznaczonego przeciwnościami i jednocześnie radosnego życia, pełnego zaufania do Boga i szacunku dla człowieka i świata. Zacytuję cały wstęp napisany przez Autorkę, ponieważ doskonale oddaje on klimat książki: „Jeśli myślisz, że Twoje życie straciło sens i nie masz już nadziei na lepsze jutro, nie załamuj się, lecz usiądź wygodnie w fotelu i przeczytaj moją historię. Byłam skazana na śmierć właściwie już zaraz po urodzeniu. Tylko dzięki samozaparciu mojej kochanej Mamy, której dedykuję tę książkę, mogę zaświadczyć, że życie jest piękną przygodą, pomimo przeciwności losu. Trzeba tylko wsłuchać się we własne wnętrze i mieć miłość w sercu. Wówczas można przetrzymać wszelkie nawałnice, (…) a nawet doświadczyć spełnienia marzeń”.
Wydaje się, że pisać o pięknym życiu mogą aktorzy, politycy, podróżnicy, naukowcy, a tymczasem okazuje się, że takie życie może również mieć osoba niepełnosprawna. Klucz do szczęścia nie leży zatem w zewnętrznych uwarunkowaniach, bo przeważnie nie mamy na nie wpływu. Warunkiem szczęścia nie jest również sprawność fizyczna, która nie zawsze zależy od nas samych. Ośrodek szczęścia jest w głowie człowieka i zależy od wartościowania i rozumienia sensu życia. Matka Teresa z Kalkuty, 4 września br. ogłoszona świętą, powiedziała, że „lepiej zapalić świecę, niż przeklinać ciemności”. Światłem jest nasze nastawienie do siebie i świata, oparte na zaufaniu do Boga.
Marzena Hansch-Rindflajsz zapisała dramatyczną, ale i piękną historię życia. Dowiadujemy się z niej, że osobie niepełnosprawnej nie jest łatwo, ponieważ nie wszyscy ludzie są przychylni. Ponadto Autorka szczerze i otwarcie zapisała trudne relacje, nawet te rodzinne. Jednak ze „Wspomnień nosem pisanych” przebija wiara. Autorka regularnie uczestniczy w rekolekcjach i w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Dla człowieka, który zaufał Bogu nie ma rzeczy niemożliwych. Wzruszające jest także wyznanie zapisane w zakończeniu: „Pragnęłam i w dalszym ciągu pragnę mieć jak najlepszy kontakt ze swoimi rodzicami. Chociaż być przy nich w radościach i smutkach tylko przez obecność. Bardzo ubolewam, że nie mogę pomóc fizycznie moim kochanym staruszkom! Wierzę, że Bóg człowieka zawsze otacza bezgraniczną miłością. Zwłaszcza rodziców, którzy nie mogą liczyć na pomoc swoim dzieci”.
bp Wiesław Śmigiel
„Pielgrzym” 2016, nr 19 (699), s. 4