Pamiętam powieść Jerzego Andrzejewskiego „Ciemności kryją ziemię”, w której zły bohater Torquemada mówi przed swoją śmiercią, że idą czasy, kiedy trzeba nauczyć się żyć bez Boga i bez szatana, ostatkiem sił dyktując: „z dniem dzisiejszym 1498 roku znoszę inkwizycję i nie będzie już strachu na ziemi”.
A Diego, którego zakonnik Torquemada nazywał synem, będąc w sytuacji sprzecznych uczuć i myśli, z całej siły uderza, umarłego w tej chwili, czcigodnego ojca w twarz. Oczywiście ta powieść to jakaś parabola państwa przeżartego doszczętnie kłamstwem, strachem, pychą i nienawiścią – to system policyjny, jakim w latach 50. XX w. była Polska.
Dzisiaj wciąż wraca ta idea państwa węszącego wszędzie i wobec wszystkich: kogo oskarżyć, zaaresztować, skazać lub przynajmniej postraszyć. Dziwi mnie nieustanne podawanie przez dziennikarzy, ile komu grozi lat więzienia – przy każdej okazji „złapania kogoś” na czymś nagannym, złamania przepisów lub aresztowania w sytuacji upozorowania przestępstwa (nazywanego prawnie dopuszczalną ponoć prowokacją CBA, niegodną według idei chrześcijańskiego rozumienia kuszenia „nie wódź na pokuszenie”…). Nie kuś, draniu, bliźniego, żadnego bliźniego – ani dużego, ani małego. Nie wolno rozbudzać słabych ludzkich zmysłów do złych czynów. W innych okolicznościach – emocji, wywołanej złości lub strachu – mówi się o okolicznościach łagodzących. A tutaj prowokacja (w majestacie policji tajnej) jest wymyślaniem przestępstwa, a nie jego zwalczaniem.
Ja mam też kilka epizodów w pamięci, kiedy byłem wzywany do sądu. Mój siostrzeniec skorzystał z mojego samochodu i go źle zaparkował w Bydgoszczy, kartę straży miejskiej (za wycieraczką) zniszczył. Kolegium wyjazdowe do Świecia umorzyło tę sprawę, ale kolegium w Bydgoszczy powtórnie mnie wezwało i nijak nie mogło zrozumieć, że właściciel nie musiał jechać w danym dniu ani parkować, lecz ktoś inny. Przeżyłem nawet nietakt, gdy mnie – opierającego się ręką o poziomą deskę przy ścianie sędzina ostrzegła, iż mam zdjąć rękę stamtąd i zachować powagę sądu. Mnie, kulawego? O Polsko, żal mi takich i podobnych bezdusznych struktur sądzenia.
Drży w nas ze strachu taka świadomość, jeżeli przedstawiciele władzy mogą z obywatelem zrobić wszystko, co im przyjdzie do głowy. Nie wystarczy ubolewać, jeżeli źle zadziałają instytucje i ludzie, np. w sprawie karygodnego zabrania kilkudniowego noworodka matce. Po co skazywać na więzienie za drobne sprawy, skoro można wyznaczyć prace porządkowe. Przecież roboty na ulicach, placach, boiskach, przy likwidacji śmieci, liści, śniegu itp. mogliby wykonywać za darmo jako karę ci mało groźni przestępcy. To chyba lepsze rozwiązanie niż więzienie. Myślałem dotąd, że w kraju karze się za złe i przestępcze czyny, a nie za pragnienia i marzenia, za intencje i chęci. Zło pochodzi z wnętrza człowieka, które należy leczyć, uzdrawiać i naprostować. Zachęcać do dobrego, nie podejrzewać każdego o najgorsze.
ks. Franciszek Kamecki
„Pielgrzym” 2009, nr 21 (519), s. 23