Bohaterska Wandea – Adam Hlebowicz

Od tego regionu we Francji karierę zaczęły robić takie słowa jak ludobójstwo i eksterminacja. Co prawda do dziś tak zwani postępowi Francuzi je kwestionują, jak jednak inaczej nazwać wymordowanie około 40 procent mieszkańców niedużego terytorium? Wymordowanie, dodajmy, rodaków przez rodaków.

REKLAMA

Nie bez przyczyny do Wandei odwoływał się Lenin, planując eksterminację nieposłusznych bolszewikom Kozaków. Do poprzednich określeń możemy zatem dodać słowo „pamięciobójstwo”, przez ponad dwa stulecia skutecznie praktykowane nad Loarą i Sekwaną. Wychwalana pod niebiosa Rewolucja Francuska w istocie była antykatolicka, antyrojalistyczna i nieludzka. Dlatego w marcu 1793 roku w obronie wiary i króla wystąpili prości chłopi wandejscy. Sprzeciwiali się łamaniu sumień duchownych, zmuszanych do składania przysięgi na rzecz antyreligijnej Republiki. Walczyli o tron francuski, nigdy bowiem wcześniej nie spotkały ich podobne represje we własnym kraju, dopóki rządzili nimi monarchowie. Nie chcieli służyć w armii republikańskiej, dotąd bowiem mogli odbywać służbę wojskową na terenie swojego regionu, a nie bić się poza granicami ojczyzny o sprawy, które były im obce. Jan Paweł II w 1984 roku beatyfikował 99 męczenników z Angers – księży, zakonnice i wiele osób świeckich, w tym kobiet – bestialsko zamordowanych jedynie za to, że bronili swojej wiary.

Dobrze zatem, że udało się Francuzom po dziesiątkach lat milczenia zrealizować film „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć”. To hasło zawarte w tytule obrazu towarzyszyło z pełną świadomością powstańcom. Wiedzieli, że na dłuższą metę nie mogą przeciwstawić się potężnej, zorganizowanej, wyposażonej w artylerię i doświadczonych dowódców armię republikańską. Jednak walczyli do końca. Republika nie zostawiała im wyboru, gilotynując ich bliskich, topiąc bezbronnych na przedziurawianych barkach na Loarze, paląc do szczętu ich domostwa. Tego, czego mi w filmie francuskich twórców zabrakło, to pogłębienia wątku religijnego tego zrywu powstańczego. Oczywiście jest Serce Jezusowe, symbol walczących powstańców z Wandei, naszywane na koszule i kubraki, są różańce w rękach i na piersiach, które faktycznie im towarzyszyły, zabrakło jednak tajnych mszy św., odprawianych w lasach przez niezaprzysiężonych, czyli nielegalnych duchownych. Brakuje też osobistych świadectw wiary ludzi, którzy nie wahali się oddać swego życia dla Boga. Te pogłębione wątki duchowe można jednak odnaleźć w bardzo dobrej powieści polskiej autorki Haliny Popławskiej „Szkaplerz wandejski”, którą gorąco polecam. Książka ma zresztą kilka wydań, więc myślę, że wielu spośród Państwa mogło ją mieć w ręku. Popławska, wybitna romanistka, oparła swą powieść o źródła i bez problemu mogłaby ona być znakomitą lekturą we Francji. Dodajmy jeszcze tylko, że herb i flaga Wandei do dzisiaj zawierają symbol Serca Jezusowego.

Adam Hlebowicz

„Pielgrzym” [21-28 stycznia 2024 R. XXXV Nr 2 (891)], str. 5

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *