Nie tak dawno serwisy motoryzacyjne donosiły o śmiertelnym wypadku, do którego doszło, gdy samochód wyposażony w autopilota wjechał wprost pod ciężarówkę.
Okoliczności tej tragedii były szeroko roztrząsane przez fachowców, gdyż teoretycznie nic takiego nie powinno się wydarzyć: dzięki pokładowemu komputerowi algorytmy sterujące pojazdem powinny zwolnić w przypadku zbliżenia się do przeszkody, a w razie nagłej potrzeby zahamować. Tak się jednak nie stało. Kierowca, który zginął w tym wypadku, był właścicielem firmy specjalizującej się w innowacjach technologicznych, a zatem powinien rozumieć, na jakiej zasadzie działa autonomiczny pojazd. Tymczasem wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością – kierowca ciężarówki, pod którą wjechał pechowy samochód zeznał, że tuż przed wypadkiem ofiara oglądała Harry’ego Pottera, a samochód jechał z wielką prędkością.
W życiu też zdarza się nam, że gubimy orientację, zatracamy ostrość widzenia i rozwagę, podążamy na oślep w nieokreślonym kierunku, dając się prowadzić jakiemuś „automatycznemu pilotowi”, czego skutki mogą być opłakane. W tym kontekście dużo do myślenia dają słowa papieża Franciszka, które powtarzał podczas swoich wystąpień na Światowych Dniach Młodzieży: „Módlcie się za mnie”. Były one jak refren mocno zapadający w uszy słuchaczy. Z wielką pokorą i ufnością Papież zwracał się do wiernych, wskazując tym samym na wartość i znaczenie modlitwy wstawienniczej.
„Módl się za mnie” – to prośba, którą każdy może spełnić, wysiłek, któremu każdy może podołać. Wzajemna modlitwa jest skarbem, przynoszącym niewyobrażalne skutki. Każdy, kto doświadczył mocy modlitwy za siebie, może o tym zaświadczyć. To najlepszy autopilot, najlepszy GPS, który nawet w najciemniejszym tunelu wskaże światło.
Zofia Pomirska
„Pielgrzym” 2016, nr 18 (698), s. 32