Nie można ominąć przemówienia prezydenta USA Donalda Trumpa przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego. I ekspresyjny pomnik, i stamtąd wychodzące silne słowa amerykańskiego prezydenta, i żołnierze amerykańskiej armii w tle stworzyły niezwykłą dramaturgię. Nie można tego zapomnieć. „Ameryka kocha Polskę, Ameryka kocha Polaków” – mówił Trump.
Co pozostanie po płomiennym i długim przemówieniu prezydenta USA Donalda Trumpa? Łza się zakręciła w oku, gdy przypomniał przemówienie papieża Jana Pawła II, dzisiaj świętego, o tym, że my chcemy Boga. Ameryka chce Boga i Polska chce Boga. Przyszłość należy oprzeć o wartości.
Trump swoim przemówieniem niósł nas wysoko i wprowadzał zachwyt nad naszą historią, pełną walki i niezłomności. „Nasze serca reagują mocniej niż powinny, gdy amerykański prezydent powie o bohaterskim narodzie polskim, powstańcach warszawskich czy obronie wartości zachodnich. (…) Prezydent Duda i cudowna polska Pierwsza Dama Agata powitali nas z niezwykłą uprzejmością i serdecznością, z jakiej Polska słynie na całym świecie. Dziękuję im obojgu, a także szczególnie ciepło Pani Premier Beacie Szydło. Cieszymy się również, że jest z nami dziś były Prezydent Lech Wałęsa – znany przywódca Solidarności. W imieniu wszystkich Amerykanów chciałbym też podziękować całemu narodowi polskiemu za gościnność okazaną naszym żołnierzom w Waszym kraju. Żołnierze ci są nie tylko dzielnymi obrońcami wolności – są też symbolem zaangażowania Ameryki w zapewnienie Polsce bezpieczeństwa i miejsca w silnej i demokratycznej Europie. Jesteśmy dumni, że są z nami tutaj żołnierze amerykańscy, polscy, brytyjscy i rumuńscy. Tryumf polskiego ducha na przestrzeni stuleci, które ciężko doświadczyły kraj, daje nam wszystkim nadzieję na przyszłość, w której dobro zwycięża zło, a pokój odnosi zwycięstwo nad wojną. Przez cały ten czas jednak nigdy nie straciliście ducha. Ciemiężcy próbowali was złamać, ale Polski złamać nie mogli. I kiedy nadszedł dzień 2 czerwca 1979 roku i gdy na Placu Zwycięstwa na pierwszej mszy z polskim papieżem zgromadziło się milion Polaków – tego dnia każdy komunista w Warszawie musiał zdawać sobie sprawę, że opresyjny system wkrótce się załamie. Zrozumieli to dokładnie w tym momencie, gdy podczas kazania papieża Jana Pawła II milion Polaków – mężczyzn, kobiet i dzieci – podjęło modlitwę. Nie prosili o bogactwa. Nie prosili o przywileje. Słowami pieśni wypowiedzieli trzy proste słowa: my chcemy Boga. (…) Naród polski, naród amerykański i narody Europy wciąż wołają: my chcemy Boga (…) Złączeni solidarnością wystąpiliście prze-
ciwko uciskowi, przeciwko działającej bezprawnie tajnej policji oraz przeciwko okrutnemu i niegodziwemu systemowi, który zubażał Wasze miasta i Wasze dusze. I wygraliście. Polska zwyciężyła. Polska zawsze zwycięży! (…) Nasza walka w obronie Zachodu nie zaczyna się na polu bitwy – zaczyna się od naszych umysłów, naszej woli, naszych dusz. Dzisiaj, więzy spajające naszą cywilizację mają znaczenie nie mniejsze – i wymagają nie mniej zaciekłej obrony – niż ta piędź ziemi, na której skupiała się nadzieja Polski na istnienie. Nasza wolność, nasza cywilizacja, i nasze przetrwanie zależą od tych właśnie więzi historii, kultury i pamięci. I dziś, tak, jak zawsze, Polska jest w naszych sercach, podczas gdy jej naród walczy. Ogłaszam dziś światu, że tak, jak nie udało się złamać woli Polski, nie uda się nigdy złamać woli Zachodu. System naszych wartości zwycięży. Nasze narody rozkwitną. A nasza cywilizacja zatriumfuje. Więc walczmy wszyscy jak Polacy – o rodzinę, o wolność, o ojczyznę i o Boga. Dziękuję Wam. Niech Bóg Was błogosławi. Niech Bóg błogosławi Naród Polski. Niech Bóg błogosławi naszych sprzymierzeńców. Niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki”.
Pamiętam, jak z grupą około stu studentów siedziałem na łączce, czekając na wieczorne spotkanie z papieżem w roku 1979 w Gnieźnie. Każdy z nas miał dębowy krzyż z różańcem. Tę pamiątkę mam do dzisiaj w swej sypialni. A w wyobraźni jest Bogurodzica – pieśń, z której papież słowami konstruował polski katechizm.
ks. Franciszek Kamecki
„Pielgrzym” 2017, nr 16 (722), s. 31