„Pewien król, będąc na polowaniu, spragniony dotarł do skały, spod której wyciekały krople wody. Zsiadł z konia i odpiął od siodła złoty kielich wysadzany drogimi kamieniami. Chciał nim zaczerpnąć wody. Na ramieniu ręki, w której trzymał kielich, siedział piękny sokół, ulubieniec władcy”.
„Kielich napełniał się bardzo powoli. Kiedy król łapczywie podniósł go do ust, sokół zerwał się – jakby do lotu – i spowodował, że woda się rozlała. Król pogłaskał ulubionego ptaka i ponownie zaczął nabierać wodę do naczynia, kropla po kropli. Gdy po napełnieniu go chciał się napić, sokół zaskrzeczał i zatrzepotał skrzydłami. Z tak wielkim trudem zebrany płyn znów się rozlał.
Król zirytował się, ale szybko się uspokoił i ponownie zaczął zbierać wodę. Kiedy jednak chciał się napić, ptak ponownie szarpnął rękę swego właściciela – z podobnym skutkiem. Tym razem król wpadł w gniew. Chwycił ptaka i cisnął nim o skałę. Sokół padł martwy.
Tymczasem ze skały przestały się sączyć krople wody. Spragniony król posłał swych służących, by sprawdzili, czy gdzieś w skale nie ma źródła, z które dało początek strumykowi. Znaleźli je. Ale jego widok ich przeraził. Był to bowiem staw, w którym pływała rozkładająca się padlina. Gdyby król napił się wody, prawdopodobnie nie przeżyłby tego…”.
* * *
Miłowałem Izraela, gdy jeszcze
był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
a składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
A przecież Ja uczyłem chodzić
Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że trosz-
czyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi
więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę –
schyliłem się ku niemu
i nakarmiłem go.
(Oz 11,1–4)
* * *
Nasze najgłębsze pragnienia mają to do siebie, że trudno o nich zapomnieć, dopóki nie zostaną zaspokojone: pragnienie miłości, sprawiedliwości, wolności, szczęścia… Czasami wydaje się, że masz je na wyciagnięcie ręki, ale… niespodziewanie wszystko tracisz. Myślisz sobie: „Cóż, następnym razem się uda!”. Niestety, sytuacja się powtarza. Na początku winisz za to siebie, później – innych. Wreszcie odpowiedzialnością za Twe niepowodzenia obciążasz Boga: „Dlaczego mi to robisz?” – powtarzasz.
Zanim poczujesz się rozczarowany Bogiem, zanim wybuchnie w Tobie gniew i wykrzyczysz swą złość, trzaskając Mu drzwiami „przed nosem”, poszukaj przyczyny: dlaczego szczęście, którego tak pragniesz, ciągle nie jest Twoim udziałem? Dlaczego wymarzona przez Ciebie miłość okazuje się „zwodniczym strumieniem”?
Anna Maria Kolberg OV
„Pielgrzym” [11 i 18 czerwca 2023 R. XXXIV Nr 12 (875)], s. 30
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.