Miasta do wyboru – Wincenty Łaszewski

Jak ten czas pędzi… Wykład słowackiego teologa, który chcę przytoczyć na tak zwany dobry początek roku, miał miejsce już osiem lat temu! Ale nic nie stracił on na swej aktualności. Głoszona przez bratysławskiego dominikanina „nadzieja wśród klęsk” wciąż podnosi mnie na duchu. Może i Wam się ona przyda w rozpoczynającym się kolejnym Roku Pańskim.

REKLAMA

Właściwie wystarczyłoby powiedzieć, że rok 2024 to „Anno Domini”. Wbrew wszystkiemu, co w nim będzie hałaśliwe, kolorowe, bezczelne i pewne siebie, rok ten będzie należeć do Boga. Spójrzmy tylko: nigdy nie było w historii „Roku Szatana”. I nie będzie. Ktoś może co najwyżej na Bożym czasie napryskać w nocy sprayem, że to „czas diabła”. Ale napis rzeczywistości nie czyni. Gdyby ludzie o tym wiedzieli…

Dwa nęcące misteria

Słowacki dogmatyk pokazał nam mapę. Narysowane zostały na niej dwa miasta. Nad bramą pierwszego widnieje napis „Misterium Pietatis”. Tu – wyjaśnił ojciec Jann – mieszka tajemnica pobożności.

Miejsce nie wyglądało zbyt imponująco. Było niewielkie. „Zgadza się – usłyszałem – czasem nie zamieszkiwało go nawet dziesięciu sprawiedliwych. Ale przyjrzyjcie się mu dobrze: to ojczyzna świętych. Oni są zawsze w mniejszości. W każdym pokoleniu było i jest ich niewielu. Tu jest ich dom”.

Potem wskazał na drugie miasto, nad którego bramą umieszczono słowa „Misterium Iniquitatis” – tajemnica nieprawości.

„Widzicie? – zapytał. – I tu, i tu jest «misterium»”.

Oba miasta są tajemnicze, pociągają ludzi. Wiele głośniej krzyczy do nas „tajemnica nieprawości”. Reklamuje się wolnością, prawem do bycia sobą, tolerancją. Zdawałoby się, że mówi o wartościach i chce człowiekowi dać szczęście, ale to tylko reklamowe hasła. Miasto – tłumaczy teolog – gromadzi w sobie zło. Tu mieszka, i ma się dobrze ludzki grzech.

Pamiętajmy, że „misterium” – wyjaśniał zakonnik z Bratysławy – to według jednego ze znaczeń tyle co „bliskie spotkanie”, „przeżycie jedności”. Czyli ten, kto wchodzi do jednego z tych miast, zależnie od swego wyboru spotyka albo Boga, albo szatana. Co więcej, słowo „misterium” wskazuje na to, że spotkanie oznacza „bycie dotkniętym”. Jest więc dotyk, którym Bóg bierze nas w ramiona, i jest dotyk, którym diabeł pęta człowieka.

Lepszy wybór?

Pewnie sami to widzicie: szatan wraz z rzeszami oddanych sług ciągle rozbudowuje  swe miasto. Przedstawia się imponująco… wciąż rośnie… według planów ma zabudować cały świat.

„Czy nie wygląda na to – słyszę pytanie – że zamieszkanie w nim to dobry i bezpieczny adres?”

Nie muszę odpowiadać. Pada odpowiedź: „Nie, nie pójdziecie tam, nie jesteście tacy głupi.”

Nas wszystkich interesuje tylko „Civitas Dei” – Miasto Boga. Ono jest tylko pozornie niepozorne. To jest miasto prawdziwe, rzeklibyśmy – źródłowe. Tak, jest trochę niebezpieczne, bo jego istnienie doprowadza Lucyfera do szału. Choć niewielkie, do ostatniego dnia istnienia świata pozostanie na swoim miejscu, nietknięte. Szatan-Deweloper nigdy nie wykupi tych terenów. I – wie on o tym – prędzej czy później Miasto Boga będzie źródłem jego klęski.

Bóg godzi się na zło…

Słyszę, że te dwa miasta są wzajemnym zaprzeczeniem siebie. Nic dziwnego, że trwa odwieczna walka między misteryjnym Miastem Boga i miastem Lucyfera. Ale wiemy, że na koniec miasto zła zniknie. Zapadnie się w piekło.

Dlaczego dopiero na koniec? – pyta retorycznie teolog z Bratysławy. Słyszę, że Bóg może zniszczyć Lucyfera i jego ludzi, ale tego nie czyni. Można rzec, że wcale nie musi, zło nie jest bowiem na tym samym poziomie, co dobro. Jest o otchłań niżej. Jest zaledwie cieniem. Groźnym, budzącym strach, ale tylko cieniem. Nie jest realnym bytem, bo zło nie wyszło z rąk Boga.

Wokół nas toczy się walka, Szatan każe już tytułować się księciem. Tylko dlatego, że Bóg się na to godzi. Istnienie zła (a nie jego unicestwienie) jest wpisane w zamiary Boskiej Opatrzności.

Atak na miasto Boga trwa wszędzie. Widać tę walkę w polityce, ustanawianiu prawa, w ekonomii, zarządzaniu gminą i osiedlem, w szkołach, rodzinach. I – na ziemski rzut oka – „Misterium Pietatis” jest w coraz głębszej defensywie.

Nie ma: czarne, białe

„To wszystko nie jest wcale proste – mówi dominikanin. – Historia świata jest skomplikowana, barwy nie są czarno-białe. Podział wcale nie biegnie po linii: wierzący – niewierzący, dobry – niedobry”. Są chrześcijanie, którzy nie należą do „Civitas Dei”, lecz do miasta zła. I swój wybór uważają za dobry…

Słyszę, że mapy są płynne, że zmieniają się z minuty na minutę. Ludzie są bowiem pielgrzymami: wciąż przechodzą z miasta do miasta. Większość nie mieszka nigdzie na stałe. Ludzie wędrują z Miasta Pobożności do miasta zła, i odwrotnie – opuszczają świat grzechu i szukają Boga. Pobożni wybiegają z bram Miasta Boga i biegną ku kuszącym ich doznaniom ziemskich przyjemności. Potem wielu z nich jednak wraca. I odwrotnie, grzesznicy przeżywają chwilę nawrócenia, by na swe nieszczęście znowu powrócić do nieprawości.

Tacy jesteśmy. Raz jesteśmy pod wpływem dobra, drugi raz pod wpływem zła. Ci lepsi więcej czasu spędzają w mieście Bożym. Tylko tyle.

Meldunek

Słowacki teolog tłumaczy: mamy do wyboru zameldowanie się w jednym z tych dwóch miast. I od razu dodaje, że Jezus i cała Tradycja zapewniają nas, że najważniejszą chwilą naszego życia jest nasze „teraz”. „Więc – mówi – nie odkładajcie decyzji na jutro!”.

Ostrzega, że Szatan jest mistrzem propagandy, że skutecznie przekonuje nas o swoim pięknym programie, o czekających nas sukcesach, o tym, że jego miasto jest wymarzonym rajem. I że ludzie wierzą, i że miasto nieprawości rośnie. Jest tam demokracja – doskonale się nią manipuluje przez propagandę.

Nie ma co się łudzić: rok 2024 będzie czasem jego kolejnych (pozornych) osiągnięć. O mieście nieprawości będzie coraz głośniej.

Ironiczny uśmieszek Boga

Myślę o wykładzie sprzed lat i kręcę głową. Jakoś Bóg to wszystko toleruje… I nie muszę rozumieć, dlaczego. Bóg widzi, że to wszystko blichtr i pozór. Ja tego tak nie widzę i myślę, że skończyć to może tylko cud.

Ale – wiecie – najbardziej napełnia mnie nadzieją ten ironiczny uśmieszek na twarzy Boga, o którym wspomniał ojciec Jann.

Mówiłeś o nim, sam się złośliwie uśmiechając, drogi bracie ze Słowacji. Pewnie nie wiesz, bo i skąd, ale ten „Boży uśmieszek” bardzo mi pomógł rozpocząć rok 2024 od pójścia do magistratu i zameldowania się w „Civitas Dei”.

Mam nadzieję, że kiedy Bóg zapyta mnie o dokumenty i spojrzy na widniejący w nich adres aktualnego zamieszkania, zobaczy, że na rok 2024 osiedliłem się w Mieście Pobożności. Może raz po raz będę wyłaził za jego bramę, kuszony tym, co pokazuje Nieprawość, ale zawsze wrócę. Ten rok będzie dla mnie  szczęśliwy!

Wincenty Łaszewski

„Pielgrzym” [7 i 14 stycznia 2024 R. XXXV Nr 1 (890)], str. 26-27.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *