Archipelag Wysp Sołowieckich odwiedziłem po raz pierwszy rok temu. Okazją do ponownej wizyty była międzynarodowa konferencja poświęcona ofiarom pierwszego łagru, który został zorganizowany właśnie tutaj.
Kiedy przybywamy w miejsce już nam znajome, zadajemy sobie pytanie, co tu się zmieniło, jakich ludzi teraz spotkamy?
Każda wyspa oznacza pewne odizolowanie od świata. Tu, 150 kilometrów od koła podbiegunowego ta izolacja jest jeszcze mocniej odczuwalna. Prócz kilkudziesięciu mnichów prawosławnych, którzy mieszkają w tym jednym z najważniejszych miejsc duchowości rosyjskiej, na stałe zameldowanych jest około tysiąc osób. Sześćset z nich mieszka tu przez cały rok. Jest przedszkole, na Wielkiej Sołowieckiej, największej wyspie archipelagu, działa szkoła. Kiedy pytam Larysę, zakochaną w tym miejscu od trzydziestu lat, co robią tu ludzie zimą, odpowiada: łowią ryby w przeręblach, chodzą do bani, czytają książki. (…)