Drogowy cwaniak, macho, wszystkowiedzący nauczyciel – to tylko niektóre typy kierowców, których możemy spotkać na naszych drogach. Do tego dochodzą niewybredne zachowania, odzywki, pokazywanie znaczących gestów, a nawet rękoczyny. Dlaczego za kierownicą tak bardzo się zmieniamy? Z Piotrem Ławaczem, psychologiem, coachem i… kierowcą rozmawia Iwona Demska.
– Czy za kierownicą staje się Pan innym człowiekiem? Samochód, jak wiadomo, wyzwala w nas dużo różnych emocji.
– Za kółkiem wciąż jestem tym samym Piotrem Ławaczem, ale rzeczywiście samochód wyzwala pewne cechy i zachowania, które oczywiście są we mnie, ale nie obserwuję ich u siebie, kiedy z niego wysiadam. Podczas prowadzenia wyzwala się we mnie duża ilość adrenaliny, budzi się dusza jeźdźcy i staję się bardziej dynamiczny, może nawet odrobinę agresywny. Pojazd powoduje też we mnie chęć rywalizacji, ścigania się. Co ciekawe, kiedy idę chodnikiem, nic takiego nie pojawia się w mojej głowie. Mijają mnie ludzie i nie mam poczucia, że jestem za wolny, ostatni w peletonie.
– Jest Pan typem kierowcy-komentatora, który natychmiast głośno musi ocenić, zwłaszcza krytycznie, innych użytkowników drogi?
– Oczywiście zdarza mi się komentowanie zachowania innych kierowców, zwłaszcza że samochód temu sprzyja. Ponownie odwołam się do pieszych. Kiedy idziemy po chodniku, to nie obserwujemy wszystkich ludzi wokół i nie myślimy zbytnio o tym, w jaki sposób chodzą. W sytuacji ruchu drogowego jesteśmy zobowiązani do przyglądania się wszystkim pojazdom wokół, zwłaszcza tym, które się do nas zbliżają. Jesteśmy więc nastawieni na wyłapywanie błędów innych kierowców i od razu ich oceniamy. Zamknięcie w tym naszym mobilnym pudle sprzyja głośnemu komentowaniu. Tu, jeśli jesteśmy sami bądź z kimś bliskim, przed którym nie musimy nic udawać, możemy pozwolić sobie na upust negatywnych emocji. I w ten sposób się rozkręcamy, rzucając uwagi typu: „Ten to dziwnie jedzie, wariat jakiś, kto temu debilowi dał prawo jazdy”, itp. (…)