Czy Kościół ma jakąś propozycję na Boże Narodzenie dla osób porzuconych przez współmałżonków? Dlaczego są grupy wsparcia dla par żyjących w tzw. niesakramentalnych związkach, a osoby porzucone mają w Kościele po prostu żenujący status „rozwodników”?
– Boję się świąt – usłyszałam od mojej przyjaciółki Anny. – Ostatnio źle się czuję w kościele – mówiła – ciągle tam słyszę o rodzinie, że jest jedynym zdrowym miejscem dla rozwoju dzieci. Pokaż mi, w której w Ewangelii Jezus mówił, że rodzina jest najważniejsza, że jest najlepszą drogą do zbawienia?
Anna została porzucona przez swojego męża dziewięć lat temu, po 17 latach małżeństwa, została sama z dwoma synami i wprowadzała ich w dorosłość z poczuciem ogromnej straty i opuszczenia. Ich ojciec związał się ze swoją – banalne to, ale prawdziwe – sekretarką. Nowa sytuacja została przyjęta i zaakceptowana przez jego rodzinę, choć jest to rodzina bardzo wierząca i katolicka. (…)