Mamy racjonalny umysł, któremu na co dzień ufamy, bo jest naszym podstawowym narzędziem do funkcjonowania w rzeczywistości. Ale są sytuacje, które wykraczają poza codzienne pojmowanie świata. Widzimy, słyszymy, dotykamy zjawisk, których nie potrafimy wytłumaczyć. Umysł się poddaje. Wkraczamy w tajemniczą rzeczywistość wiary.
Książka „Widziałam cuda. Prawdziwe historie uzdrowień z ostatnich lat” Elżbiety Ruman skłania do zadania sobie co najmniej kilku pytań. Autorka, na co dzień dziennikarka, opowiada historię kilkunastu cudownych uzdrowień. Historie są mocne, zapadają w pamięć, bo dotyczą ludzi żyjących obok nas, naszych sąsiadów, których Pani Elżbieta osobiście „widziała i dotykała”. Czytelnik zostaje postawiony na baczność: więc wierzysz w to, czy nie? W obliczu zdarzeń niezwykłych, niedających się racjonalnie wytłumaczyć, zachowujemy się krańcowo różnie: od pełnego rezerwy i wątpliwości „cudów nie ma” i „nie, to niemożliwe” do radosnego i zdumionego „tak, to cud!”. Cóż to jest ten cud? Czy człowiek wierzący powinien w nie wierzyć?
W sensie potocznym to wydarzenie niecodzienne i niewytłumaczalne, pewna sytuacja graniczna, często szokująca. Katastrofa samolotu, giną wszyscy pasażerowie z wyjątkiem jednego, tajlandzcy chłopcy uwięzieni w jaskini zalanej wodą zostają odnalezieni, i uratowani. (…)