Phillipe Abraham urodził się we francuskim Orleanie. Po skończeniu szkoły, z klasycznym wykształceniem najlepszej kuchni świata pod pachą, pojechał do wesołego Paryża.
Chciał tam spełnić swoje marzenia. Spełnianie marzeń w branży kulinarnej oznacza tyranie po kilkanaście godzin dziennie w restauracji. Oznacza miliony obranych cebul, tysiące otwartych ostryg, ciężarówki posiekanych ziół i wagony kolejowe upieczonych mięs. Spełnianie marzeń to ciągłe poganianie, poszturchiwanie, to praca w temperaturze pieca hutniczego, oddychanie dymiącym tłuszczem i oparami bulionu, obcinanie palców i oparzenia. Być może Phillipe nawet nie wychodził z restauracji i spał pod schodami w piwnicy, przykryty liśćmi kapusty. Tak, bycie młodym kucharzem nie jest łatwe. Ale on zobaczył w tym coś innego. Zobaczył organizację, zobaczył sprawnie i szybko działający zespół, zobaczył perfekcyjną maszynę przyrządzającą potrawy, od jakich kręci się w głowie. I pokochał to. (…)