Jeśli jakiś produkt osiągnął stan, w którym ugryzienie go przeniesie was do tunelu z jasnym światłem na końcu, to należy się go pozbyć. Ale resztka szpinaku na dnie lodówki to co innego.
Zazwyczaj przed kolejnymi zakupami robię przegląd szafek i lodówki. Sprawdzam, co mam, czego nie mam, a co już niebawem się skończy. Podejrzewam, że robicie tak samo. Nie jest to łatwe zadanie. O ile lodówkę można łatwo spenetrować, to zamrażarkę już nie. Wszystko jest twarde jak granit i przyprószone śniegiem. Musicie zawiniątko wyjąć i rozmrozić. Dopiero wtedy przekonacie się, czy to kawałek wołowiny, czy może zaginiony miesiąc temu żółw waszej córki. W szafkach jest jeszcze gorzej. W moich zalegają garnki, patelnie, kuchenny sprzęt, a także pojemniki z suchymi produktami, ziołami i przyprawami. Przebicie się przez to wszystko trwa około tygodnia i przypomina fedrowanie węgla kilometr pod ziemią. Całkiem niedawno, bo w piątek około 3 w nocy, w północno-zachodniej części dolnej półki dotarłem do makaronu ryżowego i czerwonej soczewicy.
Eksploracja kuchni ma jeszcze inną stronę. Można wykorzystać do przygotowania posiłku wszelkie resztki, jakie zostały. (…)