Ksiądz dr Manfred Deselaers jest Niemcem, który od 25 lat mieszka w Oświęcimiu, próbując służyć pojednaniu polsko-niemieckiemu i chrześcijańsko-żydowskiemu. Od 20 lat pracuje w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Widok obozu, który po raz pierwszy zobaczył w 1974 roku, odcisnął na nim trwałe piętno. Z ks. Manfredem Deselaersem rozmawia Iwona Demska
Jaką miał Ksiądz wiedzę na temat tego, co wydarzyło się w Auschwitz, zanim przyjechał do Polski?
– Szczerze mówiąc niewiele wiedziałem i nie interesowałem się tym tematem. Nie pamiętam też, żeby w szkole, do której chodziłem do matury w 1974 r., mówiono coś o byłym obozie w Oświęcimiu. Przyjeżdżając do Polski, miałem wrażenie, że słyszę o tym pierwszy raz. Był to dla mnie pewnego rodzaju szok. Nie mogłem sobie wyobrazić, że Niemcy, czyli moi rodacy, mogli dopuścić się takich zbrodni. Jednak musiałem zaakceptować ten fakt. To bardzo trudne doświadczenie i na pewno przełom w moim życiu. Do dzisiaj mam ogromne poczucie odpowiedzialności za pamięć o tamtych wydarzeniach, nie można dopuścić ponownie do takiej tragedii. (…)