Szwedzki stół zaprasza nas na małe co nieco. Na skubanie co chwilę czegoś nowego. Jest dyskretny, nie narzuca się, nie ściąga nas na siłę kolorami i zapachami.
Gdy nadchodzi karnawał, chcemy się bawić. Jeśli idziecie do zacnego lokalu, z pewnością będzie sala jadalna i osobny parkiet do najbardziej choćby szaleńczych wygibasów. Cóż, nie mam w domu sali balowej, więc czynię tak. Meble pod ścianę, gdzieś upycham sprzęt grający, a w jakimś kąciku czeka on – stół szwedzki.
Może wyglądać, jak chcecie. Może być wysoki lub niski. Duży lub mały. Zrobiony z czegokolwiek. Najważniejsze, by serwował niezobowiązujące potrawy, które możemy uszczknąć sobie między jednym a drugim przebojem. I by przy nim nie siadać. Ma dodać sił, gdy na krótko przerywamy tańce, rozmowy czy zabawy. (…)