Liturgia słowa: 2 Sm 12, 1-7a. 10-17; Ps 51 (50), 12-13. 14-15. 16-17 (R.: por. 12a); Por. J 3, 16; Mk 4, 35-41.
(Mk 4, 35-41 – z Biblii Tysiąclecia)
BLIŻSZE PRZYGOTOWANIE UCZNIÓW
Burza na jeziorze
35 Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę». 36 Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. 37 Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. 38 On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» 39 On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. 40 Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?» 41 Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
Rozważanie:
„Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (MK 4,38). Ten okrzyk uczniów, prawdopodobnie, jest nam dobrze znany z własnego życia. Ile razy bowiem w obliczu przykrego wydarzenia zwracaliśmy się do Boga z natarczywą prośbą o natychmiastową pomoc? Podobnie uczynili Apostołowie. Znaleźli się przecież w niebezpieczeństwie śmierci. Czynili więc wszystko, by się ocalić. Nic jednak nie pomogło. A Jezus, ich Mistrz, który od dłuższego czasu był z nimi, często dawał takie wspaniałe pouczenia, udzielał pomocy wszystkim, którzy jej potrzebowali. A teraz, gdy jest bardzo potrzebny, spokojnie śpi na wezgłowiu w tyle łodzi. Nie przeżywa strachu, nie dostrzega niebezpieczeństwa. Czy ta sytuacja nie była w stanie wzbudzić w sercach uczniów rozczarowania i wątpliwości co do tego, czy dobrze uczynili idąc za Jezusem? Czy teraz nie przepłacą życiem tej decyzji? Pozostaje im tylko jedno, natarczywe wołanie, w którym wyrażają bezsilność i rezygnację, ale także i nikłą wiarę w możliwość ocalenia. Tak było! Rozumiemy to dobrze. I nam bowiem zapewne nieraz wydaje się, że Bóg nie troszczy się o nas, że zapomniał, że się oddalił, i to właśnie wtedy, gdy najbardziej jest nam potrzebna Jego pomoc. Czyja to wina? Nasza! Jesteśmy zbyt oddani wydarzeniom tego świata. Zbyt zatroskani o ziemską rzeczywistość naszego istnienia. Zapominamy o Bogu! Jego głos nie dociera do nas! To nie Bóg powinien oddawać się nam, lecz my powinniśmy oddać się Jemu. Uciekajmy się więc do Niego! Dziś zaś prośmy o świadomość stałej obecności Boga wśród nas.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2011