To, co wydarzyło się pomiędzy narodami polskim i ukraińskim przez ostatnie półtora roku z pewnością zapisze się złotymi zgłoskami w naszych wzajemnych relacjach.
Brutalna agresja Rosji na naszego wschodniego sąsiada, tragedie wielu ludzi, osieroconych rodzin, porzucone i zniszczone domy, utrata majątku. W odpowiedzi otwarte serca Polaków na ukraińskich uchodźców. Wielomiesięczna pomoc, która trwa już drugi rok. Pomoc wszelaka: w dobrach materialnych, w dachu nad głową, ale i w zwykłej, codziennej życzliwości. Jako naród jesteśmy wrażliwi na krzywdy i nieszczęścia innych. Nawet jeśli nieszczęście spotyka ludzi na dalekich kontynentach. Tu zetknęliśmy się z krzywdą i nieszczęściem u naszych granic. Ważne jest to, że mimo iż przez Polskę przewinęło się od 22 lutego minionego roku kilka milionów ludzi, co najmniej dwa miliony są tu nadal razem z nami i nie wydarzyło się nic, co mogłoby zaburzyć te dobre relacje.
Przed nami ważny sprawdzian. Osiemdziesiąta rocznica ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu i w Galicji przez Ukraińską Powstańczą Armię. Nieodnalezione szczątki ofiar, brak tysięcy mogił, niemożność godnego uczczenia zamordowanych. Dlaczego? Strona ukraińska konsekwentnie mówi o symetrii. Tak, Polacy też mają grzechy czystek etnicznych na Ukraińcach w tym okresie na terenie Lubelszczyzny. Nie można jednak mówić o symetrii w przypadku ponad stu tysięcy polskich ofiar i – maksymalnie licząc – piętnastu tysięcy ukraińskich. Nie można mówić o wojnie polsko-ukraińskiej w latach 1943–1945, kiedy z powierzchni ziemi zniknęły całe wsie, gdy mordowano w niezwykle okrutny sposób dzieci, kobiety, w tym te w ciąży, i starców. Mordowano cywili, sąsiadów, chłopów i ich rodziny. Znam ludzi, dzisiaj ponad osiemdziesięcioletnich, którzy marzą tylko o jednym: żeby przed swoim odejściem móc pomodlić się na grobach swoich matek, ojców, bliskich.
W trudnym dziele pojednania polsko-ukraińskiego, z tragedią Wołynia, Galicji i Lubelszczyzny, najważniejszą rolę odegrały Kościoły rzymskokatolicki i greckokatolicki. To dzieło rozpoczęło się na emigracji. To w Rzymie ówczesny prymas Polski kard. Józef Glemp w 1987 roku nawiązywał do słynnych słów skierowanych dwadzieścia dwa lata wcześniej do biskupów niemieckich. To Jasna Góra rok póżniej gościła po raz pierwszy hierarchów ukraińskich z całego świata, z wyjątkiem samej Ukrainy, która była wtedy jeszcze sowiecka, na tysiąclecie chrztu Rusi. To księża polscy, łacińscy wspomagali duchownych ukraińskich w ZSRS, kiedy ich Cerkiew nie mogła legalnie działać. To polskie środowiska opozycyjne już od drugiej połowy lat siedemdziesiątych upominały się o wolność wyznania za Sanem i Bugiem. Koniecznie trzeba pamiętać o sprawiedliwych Ukraińcach, którzy nieraz tracąc swoje życie, pomagali zagrożonym Polakom. Teraz wszystko w rękach polityków. Za słowami muszą pójść czyny.
Adam Hlebowicz
„Pielgrzym” [9 i 16 lipca 2023 R. XXXIV Nr 14 (877)], str. 5
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.