Ojciec ekstremalny – rozmowa z Krzysztofem Hołowczycem, kierowcą rajdowym

Najbardziej znany polski kierowca rajdowy. Trzykrotny mistrz Polski i mistrz Europy. Zdobywca trzeciego miejsca w Dakarze – najtrudniejszym rajdzie świata. Po pracy kochający i troskliwy ojciec trzech córek. Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z Mają Sitkiewicz opowiada o tym, co jest dla niego w życiu najważniejsze i bez czego nie potrafi żyć.

REKLAMA


– Podobno jest pan dowodem na istnienie Boga?
– To jest takie nasze powiedzenie. Wśród rajdowców są ludzie, którzy otrzymali od życia kolejną szansę – wyszli cało z poważnego wypadku, przeżyli, choć graniczyło to z cudem. Ja należę do takich osób. Jestem przekonany, że w tych granicznych momentach to właśnie Pan Bóg nade mną czuwał, zresztą robi to nieustannie – nie tylko podczas rajdu, ale też w codziennym życiu – kieruje i prowadzi w dobrą stronę, powoduje, że na drodze, która często bywa kręta i łatwo z niej zboczyć, zostawia wskazówki, mniej lub bardziej czytelne znaki. Jedni pojmują je bardzo jednoznacznie, inni doszukują się w nich głębszego sensu, oczywiście są też tacy, którzy twierdzą, że to bzdura i kwestia zwykłego szczęścia. Natomiast ja parę razy w życiu faktycznie poczułem działanie Boga, który mówił: „Jeszcze nie teraz, jeszcze masz się czegoś nauczyć, jeszcze jesteś potrzebny na tym świecie”.

– Na rajdzie zdarzają się wypadki. Czasem ktoś nie wraca do domu…
– Niestety, jest to jeden z elementów tego sportu.

– Jak z takim poczuciem wsiada się za kierownicę?
– Trzeba sobie jasno powiedzieć, że dziś to nie jest sport, w którym zakłada się jakieś szaleńcze ryzyko. Myślenie typu: „Może zginę, a może nie” – absolutnie odpada. Jest wręcz odwrotnie. Bardzo dobrze wyposażone samochody, cały system zabezpieczeń, treningów i przygotowań, a także umiejętności kierowcy powodują, że ryzyko, które zewnętrznie wygląda na kosmicznie duże, jest mocno kontrolowane. Nawet przy tak zwanym opuszczeniu drogi jest duża szansa, że nic nam się nie stanie. Nigdy jednak nie należy zakładać, że panuje się nad wszystkim i jest się nieśmiertelnym. Mimo najnowocześniejszych technologii i systemów zabezpieczeń niestety cały czas zdarza się, że ktoś zginie. Wśród ludzi uprawiających jakiś ekstremalny sport istnieje zjawisko nazywane przez psychologów faworyzacją subiektywną, które jest bardzo zwodnicze. (…)


Więcej przeczytasz w 12. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [14 i 21 czerwca 2020 R. XXXI Nr 12 (797)]

TUTAJ można zakupić najnowszy (12/2020) numer dwutygodnika „Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-112020/287

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *