Wołowina po burgundzku

Kiedy zacząłem gotować? Czy pamiętam dokładnie ten moment? Bóg jeden wie, a ja, wierzcie mi, już zapomniałem, bowiem tyle potraw i smaków przewinęło się przez moją skromną kuchnię. Ta podróż obfitowała w momenty wspaniałe oraz totalnej klęski, ale zawsze była ekscytująca.

REKLAMA

Bo kuchnia to niezwykła przygoda. Zaczęła się od podarowanej przez mamę „Kuchni polskiej”, by potem rozwinąć się ku innym krajom, regionom, kontynentom. Pamiętam, jak kupiłem sobie pierwszą „Kuchnię francuską”. Gdy przeglądałem kolejne kartki tego dzieła, czułem się jak słynny wiking Sven Widłobrody (czy jak mu tam było), stojący na dziobie swojego drakkara i z nadzieją spoglądający na wynurzające się zza horyzontu wybrzeża Grenlandii.

O tak, to było coś! Krótko mówiąc, nie miałem bladego pojęcia, co mnie czeka i co widzę na stronach książki. Nagle pojawiły się słowa, a to winaigrette, a to confit, tapenade, pâté, buerre blanc, dauphinoise… Pomyślałem sobie, że prościej będzie nauczyć małpę pozyskiwać cząstki elementarne w jakimś akceleratorze niż zmusić mnie do zrozumienia tych przepisów. Myliłem się. Kuchnia francuska, która na pierwszy rzut oka przeraża swoim ogromem, jest tak naprawdę miłą, choć wymagającą babcią. Tylko należy tej babci dokładnie słuchać.

Dlatego dzisiaj – przepis prosty, na potrawę wyjątkowo smaczną – wołowinę po burgundzku. (…)

 

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *