Do niektórych klas nauczyciele pędzą jak na skrzydłach, inne omijaliby z daleka. Czy to możliwe, że w jednej są same pilnie uczące się „aniołki”, a w drugiej na odwrót? Z psychologiem dr Elżbietą Zubrzycką – rozmawia Iwona Demska.
– Ten podział na dobre i złe klasy ciągle funkcjonuje w polskiej szkole. Jest jakieś wytłumaczenie?
– Rzeczywiście w każdej szkole nauczyciele mają takich uczniów, o których mówią, że są okropni. Nie są zmotywowani, nie chcą się uczyć i bywają nieznośni. Zdarza się też tak, że jeden nauczyciel na danego ucznia bardzo narzeka, inny twierdzi, że u niego na lekcji jest wszystko w porządku i dziecko chętnie współpracuje. Bywa też tak, że cała klasa w ocenie pedagoga jest okropna. Oj, znowu z piątą C, co to za klasa, najchętniej bym ją komuś oddał! Z kolei do piątej A idzie z przyjemnością. (…)