Co jada żołnierz? Właściwie wszystko, co wpadnie mu w ręce. I na tym mógłbym zakończyć ten felieton, ale warto napisać więcej. Zaczerpnijmy więc z wojskowego kotła.
Już od najdawniejszych czasów armia idąca na wojnę miała aprowizację. Każde państwo starało się zaopatrzyć swoich wojowników w choćby minimum jedzenia. Rzymski legionista dostawał codziennie 0,7 l zboża oraz 100 g sera. Miał jeszcze trochę nasion strączkowych. Z części zboża gotował sobie coś na kształt naszej owsianki, a resztę mielił i wypiekał płaski chleb. Spożywał go z serem i na przykład z gotowaną ciecierzycą. Oczywiście gdy była taka możliwość, łowił ryby, polował, zbierał owoce i warzywa. Naturalnie przez lata wypracowano sposoby na konserwowanie jedzenia. Bardzo często kolumna przemieszczającego się wojska pełna była wołów, kóz czy klatek z drobiem i królikami, a także z suszonymi rybami czy suszonym, peklowanym lub wędzonym mięsem. Tak przygotował królewską armię Jego Wysokość król Władysław Jagiełło przed kampanią przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu 1410 roku. (…)
Sławek Walkowski
Więcej przeczytasz w 8. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [17 i 24 kwietnia 2022 R. XXXIII Nr 8 (845)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (08/2022) numer dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji tradycyjnej (papierowej):
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-82022-/1826
UWAGA – NOWOŚĆ!
TUTAJ można zakupić najnowszy (08/2022) numer dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji elektronicznej (PDF):
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/PDF-Pielgrzym-082022-egzemplarz-cyfrowy-nie-podlega-zwrotowi-/1827