Wigilia ’39, czyli woda  z octem i cebulą – Jan Hlebowicz

Bieda i głód. Tak wyglądało pierwsze Boże Narodzenie pod okupacją niemiecką. Zorganizowanie wieczerzy wigilijnej składającej się z tradycyjnych dwunastu potraw dla większości pozostawało jedynie marzeniem. Choinka była kilkanaście razy droższa niż przed wojną. Słodycze dla wielu były niemożliwym do zdobycia rarytasem.

REKLAMA

Niecałe cztery miesiące wcześniej zaczęła się wojna. Wiele rodzin spędzało Boże Narodzenie w atmosferze smutku po stracie kogoś z najbliższych, kto został aresztowany, przebywał w obozie lub zginął w czasie działań wojennych. Przy wigilijnych stołach pozostawiano wolne, symboliczne miejsca dla nieobecnych. Łamiąc się opłatkiem, życzono sobie „spokojnych”, a nie „wesołych” świąt. Ludzie marzyli o tym, by następne święta spędzić już w wolnej Polsce. „Pierwsza wigilia wojenna była dla Polaków najtrudniejsza (…). Wszyscy musieli sobie radzić, przetrwać w strasznej rzeczywistości. Atmosfera była grobowa, ale ludzie i tak urządzali święta” – pisała Aleksandra Zaprutko-Janicka, historyczka, publicystka, autorka książki „Okupacja od kuchni”. (…)

Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk

Więcej przeczytasz w 26. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [22 i 29 grudnia 2024 R. XXXV Nr 26 (915)], str. 28-29.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *