Miłość każe wyjść do ludzi, „zejść z kanapy”, a nie umacniać pozycji w oblężonej wieży. O formacji kapłańskiej w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie z ks. dr. Tomaszem Huzarkiem rozmawia ks. dr Wojciech Węckowski.
– Od kilku miesięcy pełni Ksiądz funkcję rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Jakie cele stawia sobie Ksiądz w realizacji powierzonego zadania?
– Pełnienie posługi rektora to dla mnie przede wszystkim ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Odpowiedzialność najpierw wobec tych młodych ludzi, którzy decydują się na wstąpienie na drogę formacji ku kapłaństwu (nawiasem mówiąc dzisiaj jest to wyraz ogromnej odwagi z ich strony). Z drugiej strony to odpowiedzialność za Kościół i wobec Kościoła. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi jedynie wiara słowom Jezusa: „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5), czy – jak sparafrazował niegdyś te słowa jeden ze współczesnych filozofów: „Beze mnie NIC możecie uczynić”.
Tych kilka minionych miesięcy to pewnie ponowne rozeznanie w sytuacji. W sercu formacji seminaryjnej jestem bowiem już kilka lat, najpierw jako prefekt naszego seminarium – wyjaśnię, że prefekt jest osobą zajmującą się strukturą studiów, aplikacją wymagań uniwersyteckich do naszych pelplińskich uwarunkowań, jesteśmy bowiem od kilkunastu lat częścią Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu – później byłem wicerektorem. W pewnym sensie jest to więc kontynuacja mojej posługi, teraz w nieco innej funkcji. I rzeczywiście w tej perspektywie jest to czas kreowania pewnej wizji, misji seminarium, by potem dobrać do jasno sprecyzowanych celów odpowiednią strategię działania i właściwe środki. Jest więc oczywiste, że dla wytyczenia klarownej misji seminarium trzeba postawić sobie bardzo fundamentalne pytania: po co jest seminarium? A w tym pytaniu kryje się inne: po co kapłani potrzebni są dziś światu? (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika „Pielgrzym” (23/2019).