W Polsce żyje ponad 2 miliony osób niewidomych i niedowidzących. Jak wygląda codzienne życie osoby niewidzącej, z jakimi trudnościami musi się na co dzień zmagać i jak widzi świat, kiedy go już nie widać. Z niewidomą mieszkanką Gdyni, panią Heleną Urbaniak, rozmawia Anna Mazurek-Klein.
– Urodziła się Pani jako osoba niewidoma czy niedowidząca?
– Przyszłam na świat jako wcześniak z głębokim niedowidzeniem. Widziałam właściwie wszystko, tyle że z bliska. Poznałam barwy tego świata, jasność słonecznego dnia, ale najbardziej pokochałam zieleń i błękitny obszar nieba. Twarze ludzi, z którymi obcowałam na co dzień, były zamglone, ale nie do tego stopnia, bym ich nie rozróżniała. Nie doświadczyłam jednak w pełni widzenia świata. Z biegiem czasu całkowicie straciłam wzrok.
– Czy jako dziecko miała Pani poczucie, że różni się od swoich rówieśników?
– Nie zdawałam sobie do końca z tego sprawy. Biegałam z widzącymi dziećmi po podwórku i chociaż najczęściej pełniłam rolę ciuciubabki, wcale mi to nie przeszkadzało. Czasem dzieci dokuczały mi z powodu niedowidzenia, ale się tym zbytnio nie przejmowałam. Wiedziałam, że źle widzę, ale cieszyłam się słońcem i barwami świata, a także cudownym niebieskim niebem. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika Pielgrzym (14/2019)