Wokół soli, która konserwuje żywność i nadaje potrawom smak, narosło sporo mitów. Jedne mówią, że to „biała śmierć”, bo nadmierne jej spożycie przyczynia się do nadciśnienia, udaru mózgu, zawału serca, osteoporozy i raka żołądka. Inne – że to „białe złoto”, kiedyś nawet środek płatniczy w transakcjach handlowych. Solić zatem, czy nie solić, a jeśli już, to ile, żeby sobie nie zaszkodzić?
Na półkach sklepowych dużych marketów sól piętrzy się kilogramami, że już sam widok może przyprawić o słony zawrót głowy. Jest sól kuchenna, warzona, kamienna, jodowana, ziołowa, morska – podobno najzdrowsza, z odparowanej wody morskiej, suszona na słońcu. Jest też pochodząca z Pakistanu sól himalajska o zabarwieniu różowym, bogata w mikroelementy, siarczyny i żelazo, która konkuruje z morską o miano najlepszej. Są również wydobywane na Hawajach – bardzo modne ostatnio – sole kolorowe, np. czerwone i czarne, które zawierają m.in. węgiel, wapń i magnez – pierwiastki potrzebne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. (…)
MARZENNA BŁAWAT