Czytania: 1 Krl 19,16b. 19-21; Ps 16 (15), 1b-2a i 5. 7-8. 9-10. 11 (R.: por. 5a); Ga 5,1. 13-18; 1 Sm 3, 9d; J 6,68c; Łk 9,51-62
Ewangelia zakończyła się dziś słowami Jezusa skierowanymi do osoby wyrażającej chęć przyłączenia się do Jego uczniów. Warunkiem jest wcześniejsze pożegnanie się z rodziną. Jezus daje na to zdecydowaną odpowiedź: „ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9,62). Słowa te każdy powinien rozważyć, jakby były skierowane do niego, i postawić sobie pytania: Czy jestem wierny mojemu powołaniu? Czy idąc za Jezusem nie oglądam się wstecz? Nie chodzi tu tylko o powołanie zakonne, kapłańskie, czy o jakieś szczególnie powołanie związane z wyłączną służbą Bożą, ale o każde powołanie, a więc o powołanie do życia Ewangelią Jezusa, do czego każdy z nas został zobowiązany przez przyjęcie chrztu. Chrzest przyłączył nas do uczniów Jezusa, uczynił Jego naśladowcami. Przyjmując sakrament chrztu każdy dał odpowiedź twierdzącą na powołanie Boże. Przyjął dar wiary, ale też obowiązki wypływające z niego. Od czasu do czasu warto więc poważnie zastanowić się nad tym, czy nasze codzienne życie jest zgodne z wyznawaną wiarą.
Dzisiejsza liturgia stwarza dobrą okazję do takiego zastanowienia się. Trzy czytania z Liturgii Słowa mówią o powołaniu, i łatwo z nich wyciągnąć wniosek, że Bóg poważnie traktuje powołanie dawane ludziom. Chce konkretnej, zdecydowanej odpowiedzi. Że właśnie tak to należy rozumieć, zostało dobrze ukazane w prośbie skierowanej do Boga, w pierwszej modlitwie tej Mszy świętej. Kapłan prosił w niej: „Boże, Ty przez łaskę przybrania uczyniłeś nas dziećmi światłości, nie dopuść, aby nas ogarnęły ciemności błędu”.
Dziś liturgia pozwala na wyciągnięcie wniosku nie do zaprzeczenia: Bóg, na dar powołania, domaga się od powołanego odpowiedzi zdecydowanej i całkowitego włączenia się w sprawę Bożą. Naturalnie, wymaga to wyrzeczenia i rezygnacji z wielu rzeczy lub spraw ziemskich. Wyraźnie to zaakcentował Jezus w odpowiedzi danej komuś, kto chciał pójść za Nim. Nie obiecuje żadnych przywilejów, ani życia sielankowego, lecz wskazuje na własne życie pełne wyrzeczeń i rezygnacji mówiąc: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć” (Łk 9,58).
Dlaczego powołanie Boże wymaga rezygnacji i wyrzeczenia? Odpowiedź będzie łatwa, oczywista i zrozumiała, jeżeli spojrzymy na Jezusa. On bowiem jest wzorem każdego powołania. Powołując zaś człowieka, sam też stawia przed nim wymagania, można by raczej powiedzieć, ostrzeżenia. Jest to wyrażenie zawarte w słowach Jezusa: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie” (Łk 9,23). Te słowa nie obiecują łatwego życia tym, którzy zechcą przyłączyć się do uczniów Jezusa, ani nie proponują im żadnych przywilejów. Przeciwnie, wzywają do rozważnego przemyślenia kwestii, czy warto iść za Jezusem. Dlaczego? Przypatrzmy się Jezusowi. Przychodząc na ziemię jako zwykły Syn Człowieczy zrezygnował właściwie ze wszystkiego, co dotychczas posiadał. Św. Paweł mówi: „[…] wyzbył się wszystkiego co Boskie” (Flp 2,7). Wypełniając swe posłannictwo kierował się miłością. Każdy, kto kocha wie, że nawet najdelikatniejsza miłość ziemska wymaga od niego wyrzeczenia i rezygnacji. Tym bardziej miłość wobec Boga domaga się rezygnacji z wielu rzeczy czy spraw ziemskich. Nie można bowiem oddać się całkowicie Bogu, żyć zgodnie z wolą Bożą, a równocześnie hołdować temu, czym kusi ten świat. Jezus wyjaśnił to dokładnie mówić: „Żaden sługa nie może dwom panom służyć” (Łk 16,13). Nie można zaprzeczyć, że często stajemy przed dylematem, za kim się opowiedzieć, czemu dać pierwszeństwo: życiu duchowemu, to znaczy pełnemu zjednoczeniu z Bogiem, czy też obietnicom i pokusom tego świata. Tak jak św. Paweł odczuwamy pragnienie dobra, nie zawsze jednak dysponujemy dostateczną siłą, aby je wypełnić (zob. Rz 7,18). Powstaje wtedy skłonność pogodzenia spraw Bożych z powabami tego świata. To zaś nie jest możliwe do wykonania. Jak wtedy powinniśmy postąpić? Tak, jak Elizeusz: wzgardzić pokusami świata, zrezygnować z tego, co nas mocno wiąże z tym światem i stanąć przy Bogu. Taka postawa daje moc przezwyciężenia wszystkiego, co sprzeciwia się woli Bożej. Wyraźnie mówi o tym św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu.
Bóg stwarzając człowieka przyznał mu pełną wolność w postępowaniu i w wyborze. Człowiek sam zrezygnował ze swej wolności słuchając podszeptów diabła i wypełniając je. Swoją postawą człowiek opowiedział się po stronie zła. Jezus, ofiarą swego życia złożoną Bogu na krzyżu, wyzwolił nas od mocy zła i przywrócił pełną wolność, a więc umożliwił całkowite opowiedzenie się za Bogiem. To jest wielki dar Boży. Korzystanie z tego daru jest jednak uzależnione od decyzji, jaką każdy z nas podejmie. Decyzję tę wyrażamy naszym posłuszeństwem wobec Boga, czyli pełnieniem Jego woli wyrażonej w przykazaniach. W Ewangelii sam Jezus ukazuje i poucza, jaką postawę powinien człowiek zająć odnośnie do tego, co jest Boże oraz do tego czym wabi świat. Nieraz podjęcie decyzji sprawia trudności, jak to jest ukazane w przykładach Jakuba i Jana, uprzywilejowanych uczniów Jezusa. Jeśli chcemy naprawdę być naśladowcami Jezusa, musimy, tak jak On, zawsze kierować się miłością. Miłość pozwala dobrze wartościować wszystko, co nas otacza, również nasze relacje z Bogiem. Prośmy dziś o dar podejmowania zawsze słusznej decyzji.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2013