Liturgia słowa: Oz 6, 3-6; Ps 50 (49), 1bcd i 8. 12-13. 14-15 (R.: por. 23b); Rz 4, 18-25; Por. Łk 4, 18; Mt 9, 9-13.
(Mt 9, 9-13 – z Biblii Tysiąclecia)
Powołanie Mateusza
9 Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim. 10 Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. 11 Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?» 12 On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. 13 Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Rozważanie:
Dwa czytania z dzisiejszej Liturgii Słowa kończą się prawie tym samym wezwaniem. W pierwszym czytaniu, ustami proroka Ozeasza, Bóg zwraca się do narodu żydowskiego, oznajmiając: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary” (Oz 6,6). W Ewangelii, Jezus odpowiadając na zarzut faryzeuszy, wzywa ich do zastanowienia się nad znaczeniem wezwania Bożego: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9,13). Chociaż między Jezusem i prorokiem Ozeaszem rozciągnęła się przestrzeń czasowa ponad ośmiu wieków, to pragnienie Boże się nie zmieniło. Zmieniały się czasy, pokolenia następowały po sobie, powstawały i upadały królestwa, głos Boży brzmiał ciągle ten sam. Bóg w swym istnieniu, jak i w swym pragnieniu, nie zmienił się. Oczekiwał od człowieka zmiany postępowania i zapatrywania, by poznać lepiej Stwórcę i żyć zgodnie z Jego oczekiwaniem.
W pierwszym czytaniu prorok Ozeasz wzywa do rozważenia rzeczywistości Bożej. Bóg bowiem nie opuścił człowieka pomimo niestałości i zmienności jego postanowień. Prorok porównuje ludzi do chmury, która często i nieoczekiwanie zmienia swe kształty, i do rosy, która jest krótkotrwała i znika skoro zabłyśnie słońce. To obraz człowieka niestałego w postanowieniach i krótkotrwałego w swym istnieniu. Wezwanie proroka, by dołożyć starań i podjąć wysiłek poznania Pana, było aktualne w starożytności, ale jest też aktualne i dziś. Ten sam prorok zapewnia, że to nie człowiek pierwszy wychodzi na spotkanie z Bogiem, to Bóg pierwszy idzie człowiekowi naprzeciw i pozwala poznać się szukającemu Go.
W drugim czytaniu i w Ewangelii są dwa wydarzenia, w których na przykładzie Abrahama i Mateusza jest ukazane, co należy czynić, aby spotkanie z Bogiem było owocne, aby zmieniło życie odrywając je od dobrobytu ziemskiego i zjednoczyło z Bogiem.
W drugim czytaniu św. Paweł mówi o przemianie, jaka dokonała się w życiu Abrahama. Właśnie Paweł był tym, który najlepiej tę przemianę zrozumiał, ponieważ w jego życiu taka przemiana też się dokonała. Z prześladowcy Jezusa stał się jego najgorliwszym naśladowcą i niósł Ewangelię Jezusa na cały ówczesny świat. Naszą znajomość Ewangelii i naszą przynależność do Jezusa zawdzięczamy też Pawłowi. Na przykładzie Abrahama ukazuje, czego Bóg oczekuje od człowieka. Można to określić jednym słowem: zaufanie. Zaufanie pozwala zaakceptować słowo Boże jako wiarygodne, czyli spełniające to, co wyraża. Takim właśnie zaufaniem darzył Abraham Boga. Św. Paweł wyraża to mówiąc: wbrew nadziei uwierzył nadziei” (Rz 4,18). Chociaż obietnica Boża wydawała się niemożliwa, to jednak Abraham zaufał słowu Bożemu. Nie było to łatwe, bo jak mógł stuletni starzec oczekiwać potomka zrodzonego z niewiasty też prawie stuletniej, i to jeszcze niepłodnej od młodości. A jednak zaufał i uwierzył! Mało jesteśmy podobni do Abrahama, tak w życiu, jak i w wierze. Często powołujemy się na naszą wiarę i zaufanie Bogu. Są to jednak tylko słowa. Tylko teoretycznie wierzymy i ufamy, że Bóg jest zdolny dokonać wszystkiego. W rzeczywistości jednak nie pozwalamy Bogu tak czynić. O takim nastawieniu świadczą nasze modlitwy. W nich nie prosimy, aby Bóg coś uczynił, ale aby uczynił to tak, jak my tego chcemy. Trudno pogodzić się, by Bóg w naszym życiu czynił tak, jak on tego chce, a nie my. Całkiem inaczej postępował Abraham. Czynił to, czego Bóg chciał, chociaż nieraz raniło go to dogłębnie. Np. domaganie się złożenia w ofierze jedynego syna, obiecanego niegdyś przez Boga potomka.
W Ewangelii, przykład Mateusza, celnika, według oceny współczesnych, osoby zanurzonej w grzesznym życiu. Wykluczony z wiary, wyłączony ze wspólnoty, pozbawiony możliwości wejścia do świątyni i bycia twarzą w twarz z Bogiem. Żył dostatnio, raczej opływał w dobra, które zdobywał w powszechnym przekonaniu nieuczciwie. Oddany swej czynności lukratywnej może nie zauważył zbliżającego się Jezusa. Jezus nie tylko przechodzi obok niego, ale pierwszy zwraca się do niego mówiąc krótko, tajemniczo, nie obiecując nic: „Pójdź a Mną” (Mt 9,9). Gdzie, po co? Jezus tego nie mówi. Mateusz nie pyta. Wstaje i idzie za Jezusem. Nie tylko idzie, wydaje uroczysty posiłek ku czci Jezusa. Zmienia sposób życia. Z samotności spędzanej w komorze celnej zasiada u boku Jezusa. Nie sam! Zasiadło z nim „wielu celników i grzeszników” (Mt 9,10). Jest bowiem niemożliwe, aby zbliżyć się do Boga w pojedynkę. Mateusz nie tylko zwraca uwagę na siebie tych, którzy go obserwują, ale pociąga ich do czynienia tego, co sam czyni. Jezus wie to bardzo dobrze. Nie zwraca uwagi na przeszłość Mateusza, ale jest wpatrzony w jego przyszłość. Na zarzut wysuwany przez „pobożnych” faryzeuszy daje krótko odpowiedź: „[…] nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). Jest to skrót zbawczego dzieła Bożego. Bóg zawsze wychodzi naprzeciw człowieka grzesznego, nieposłusznego Bogu, aby go skłonić do zmiany życia i wejść w zjednoczenie z Nim. To dokonało się w życiu Abrahama, który posłuchał wezwania Bożego, które brzmiało: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej” (Rdz 12,1). Tak stało się w życiu Mateusza, który nie odrzucił zaproszenia Jezusa: „Pójdź za Mną” (Mt 9,9).
Wsłuchując się w głos Boży wielu ludzi zmieniło swoje życie opuszczając dotychczasową drogę i wstępując na drogę prowadzącą do Boga. Dzisiejsza liturgia powinna przemówić i do nas tymi samymi słowami, które niegdyś usłyszał Mateusz. Nieważne, jaką drogą szliśmy dotychczas. Ważne natomiast, jaką drogą pójdziemy teraz.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2013