Smak tęsknoty – Anna Mazurek-Klein

Puste miejsce przy wigilijnym stole dla niespodziewanego gościa. Zwykle jednak myślimy: dla kogoś, kto nie przyjdzie. Bo już go nie ma, bo jest tysiące kilometrów dalej… W Wigilię tęsknota ma smak potraw, które jedliśmy wspólnie. Ma dźwięk melodii kolędy. Puste miejsce to nie tylko brak kogoś ważnego. To także szansa.

REKLAMA


Puste miejsce przy wigilijnym stole ma genezę pogańską. Związane jest z archaicznymi obchodami zimowego przesilenia, które od wieków wyznaczały początek roku astronomicznego. Wolne miejsce podczas uczty zimowego przesilenia pozostawiano dla zmarłych. Kiedy pogańskie obyczaje ulegały stopniowej chrystianizacji – stało się ono miejscem dla zbłąkanego wędrowca. Odchodząc jednak od kwestii stricte etnograficzno-kulturowych, warto pokusić się o odczytywanie i nadawanie ewangelicznej treści temu symbolowi czy też symbolicznemu gestowi. – Jakkolwiek wyglądałoby to podczas konkretnej wigilii, nagłe pojawienie się obcego przybysza i nasza na niego otwartość oraz gościnność, a puste miejsce przy stole jest tego bezsprzecznym znakiem, wyraża chrześcijańską otwartość na drugiego człowieka, szczególnie tego potrzebującego i samotnego – tłumaczy ks. Michał Rafał Mazurek.
Psycholog Magdalena Mikulska zwraca uwagę na to, iż owo puste miejsce jest wyrazem tęsknoty za tymi, których nie ma już pośród nas, ale i nadziei na kolejne spotkanie. Jest także wyrazem pamięci o tych, którzy odeszli. – Rodziny, które straciły bliską osobę, a z którymi pracuję, pomagając im przejść proces żałoby, zachęcam, by nakrywając o jedno miejsce więcej, mocno je spersonalizowali. Niech będzie ono przeznaczone dla tej osoby, której już nie ma pośród nas. Konkretnie dla niej. Niech niejako zasiądzie ona wspólnie z nami do tej wyjątkowej wieczerzy. Podpowiadam też, aby przy tym pustym nakryciu postawić fotografię bliskiej osoby. Zarówno wtedy, gdy nie ma jej wśród nas, bo zmarła, jak i wtedy, gdy nie ma jej, ponieważ nie może być fizycznie z nami. Może okaże się, że puste miejsce nie będzie w tym roku wcale puste, ale wypełnione życzliwą pamięcią i miłością do tej ważnej osoby – mówi psycholog.
W wigilię bowiem najbardziej tęsknimy za tymi, których z nami z różnych powodów nie ma. – Dzieje się tak dlatego, że w tym czasie najsilniej do głosu dochodzą emocje i wspomnienia, często z dzieciństwa. Nawet świąteczne reklamy są tak skonstruowane, aby je w nas obudzić. Zaczyna tworzyć się pewne koło: wspomnienia uruchamiają emocje, najczęściej przyjemne, a te z kolei pobudzają kolejne wspomnienia, w których często występują bliskie osoby. Być może czasami wyidealizowane, nie do końca takie, jakimi były. Zatem pojawia się tęsknota za mamą, tatą, mężem, żoną, za mimiką ich twarzy, gestem, zapachem, słowem, przytuleniem… Im więcej przyjemnych wspomnień i emocji z nimi związanych, tym większa tęsknota.
A czyż nie jest to właśnie czas na to, aby zatęsknić tak prawdziwie? Nawet zapłakać nad sobą, że mi źle bez obecności drugiej osoby. Przecież jeżeli tęsknię, to znaczy, że kocham, że ten konkretny ktoś był i jest dla mnie ważny. Dlaczego to umniejszać, pomijać czy starać się o tym nie myśleć? Nawet jeżeli umiera ciało, nie umiera relacja i miłość. A tęsknota jest ich konsekwencją. Poza tym, blokowanie tęsknoty i czasem mało przyjemnych uczuć z nią związanych powoduje paradoksalnie, że jeszcze więcej myślimy i jeszcze bardziej tęsknimy. Narzucanie sobie zakazu w jej odczuwaniu i pokazywaniu wywołuje frustrację i napięcie, które wpłyną na nasze przeżywanie tego wyjątkowego czasu. Jeżeli miałabym coś radzić, to byłoby to: tęsknij! Spotęguj nawet uczucie tęsknoty. Płacz, jeżeli tylko masz taką potrzebę. Dzieje się tak, bo kochasz – przekonuje Magdalena Mikulska.
Dla mnie tegoroczna wigilia będzie miała wyjątkowy smak tęsknoty, będzie bowiem pierwszą bez obojga moich kochanych rodziców. Zapewne niejedna łza zakręci mi się w oku i szczególniej niż kiedyś pobrzmiewać będzie znana nastrojowa „Kolęda dla nieobecnych”:
Daj nam wiarę, że to ma sens
Że nie trzeba żałować przyjaciół
Że gdziekolwiek są – dobrze im jest
Bo są z nami choć w innej postaci
I przekonaj, że tak ma być
Że po głosach tych wciąż drży
powietrze
Że odeszli po to by żyć
I tym razem będą żyć wiecznie.
Mój brat dopowiada, iż puste miejsce przy wigilijnym stole uświadamia mu też smutek Bożego Narodzenia.
– Dla brzemiennej Maryi i Józefa zabrakło „pustego miejsca”, wiemy o tym, ale mam wrażenie, że postrzegamy żłobek betlejemski jako luksusową porodówkę. Puste miejsce pozwala coś zrozumieć: najwspanialsze rzeczy zawsze rodzą się trochę w smutku… Trochę smutku przynosi też świadomość nieobecności niektórych wśród nas. Może są daleko fizycznie, może duchowo, może przez brak zrozumienia, a może odeszli do wieczności. A kiedy to wszystko zaczniemy odczytywać w duchu wiary, z tego smutku rozpala się jakieś światło nadziei. Wreszcie w jakiś dziwny sposób to puste miejsce mówi mi o pozostawieniu w swoim pozornie poukładanym życiu przestrzeni na to, co niespodziewane, nieoczekiwane… na Boga – puentuje ks. Michał Rafał Mazurek.

Anna Mazurek-Klein


„Pielgrzym” 2016, nr 26 (706), s. 22-23

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *