Objawienie Miłości przez łzy – ks. Sławomir Kunka

W Godzinkach o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny śpiewamy: „Rachel ożywiciela Egiptu nosiła, / Nam Zbawiciela świata Maryja powiła”. Co łączy te dwie kobiety? Czyż nie podpowiada tego sam tekst Godzinek? Może jednak jest coś więcej? A czy łączy coś św. Elżbietę i Herodiadę? Wreszcie, jakie znaczenie mają wymienione tu kobiety dla treści naszej wiary rozważanych w uroczystość Objawienia Pańskiego?

REKLAMA

Wpatrzeni w nowonarodzonego Chrystusa, zgodnie z duchem liturgii Kościoła, mamy w tym czasie coraz bardziej uświadamiać sobie, kim On jest. Chrzest Jezusa w Jordanie przypomina nam, że jest umiłowanym Synem Boga. Znak z Kany Galilejskiej uświadomił nam wybicie „godziny” Odkupiciela, która od Wielkiego Piątku jest także „godziną Matki”. Wypełniając bowiem testament Chrystusa, Niepokalana wciąż zradza nas dla swego Syna i Oblubieńca.

Ojciec zbawienia wszystkich dzieci
Z woli Ojca – narodzony z Dziewicy Maryi, Syn Boży przyszedł dla całej ludzkości, choć tylko naród wybrany mógł spodziewać się Jego przybycia. Prorok Micheasz zapowiedział nawet miejsce Jego narodzenia: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności” (Mi 5,1). Dzięki temu narodzeniu będą mogły się wypełnić słowa Psalmisty: „Przyjdą wszystkie ludy, które stworzyłeś, i Tobie, Panie, pokłon oddadzą, i będą sławiły Twe imię. Boś Ty jest wielki i działasz cuda: tylko Ty jesteś Bogiem” (Ps 86,9–10). Choć przyszedł na świat w określonym miejscu i czasie, to „wolą Jego było dać się poznać niebawem wszystkim, bo dla wszystkich raczył zstąpić na ziemię” (św. Leon Wielki, Mowa 31). Znak Jego narodzenia rozpoznali Mędrcy ze Wschodu. Pragnienie oddania pokłonu nowonarodzonemu Królowi Żydowskiemu przyprowadziło ich aż do Jerozolimy. W ostatni dzień ziemskiego życia Jezusa właśnie w tym mieście pragnienie to po swojemu zrealizuje także – stojący pod krzyżem Jezusa i czytający napis: „To jest Król Żydowski” (Łk 23,38) – rzymski setnik. Zresztą napis został przygotowany w języku greckim, łacińskim i hebrajskim, aby cały ówczesny świat mógł uczynić podobnie.

Korona, której nie chce Nowonarodzony
Narodzenie Jezusa przypadło na czas rządów króla Heroda. Gdy ten usłyszał o intencji przybycia Mędrców, „przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2,3). Po zasięgnięciu rady arcykapłanów i uczonych co do miejsca narodzin zapowiadanego Władcy Herod „przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy” (7). W zamian wskazał im miejsce, o którym mówiło proroctwo. Gdy Mędrcy udali się do Betlejem, „gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię” (9). Na widok Dziecięcia z Matką, „upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (11). Pouczeni we śnie, nie wracając do fałszywego Heroda, „inną drogą udali się do swojej ojczyzny” (12). Ten w końcu spostrzegł, że jego podstęp został odkryty przez przybyszów ze Wschodu. Opanowany gniewem, „posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch” (Mt 2,16). Wszystkie te wydarzenia mają charakter proroczy. Zarysowuje się w nich „przyszłość: w blasku gwiazdy – łaska Boża, w trzech Mędrcach – powołanie narodów do wiary, w okrutnym królu – złośliwe uprzedzenie do chrześcijan, w morderstwie niemowląt – dola wszystkich w ogóle męczenników” (Mowa 38). Przyjrzyjmy się dokładniej znaczeniu śmierci niewinnych dzieci. Cóż może zapowiadać to prorocze wydarzenie?

Prorocze łzy Racheli
W rzezi niewiniątek Ewangelista dostrzega wypełnienie się proroctwa Jeremiasza (Mt 2,17). Prorok zapisał: „To mówi Pan: «Słuchaj! W Rama daje się słyszeć lament i gorzki płacz. Rachel opłakuje swoich synów, nie daje się pocieszyć, bo już ich nie ma»” (Jr 31,15). Rachela, córka Labana, „była pasterką” (Rdz 29,9). Jakub wziął ją za żonę, gdyż była córką brata jego matki, Rebeki. Najpierw poślubił jej starszą siostrę, Leę, jednak bardziej miłował Rachelę. „Gdy Pan widział, że Lea została odsunięta, otworzył jej łono; Rachela zaś była niepłodna” (31). W końcu jednak „Bóg zlitował się i nad Rachelą; wysłuchał ją Bóg i otworzył jej łono” (Rdz 30,22). Urodziła ona swemu mężowi dwóch synów: Józefa i Beniamina. Uważana była za matkę narodu wybranego. Pierwszym płaczem, jaki w Piśmie Świętym odnosi się do jej osoby, to płacz szczęścia. Gdy po raz pierwszy Jakub ją spotkał, „ucałował Rachelę i rozpłakał się w głos” (Rdz 29,11). Proroctwo jednak odnosi się do innego płaczu. Po porodzie „w wielkich bólach” (Rdz 35,17) drugiego syna „umarła i została pochowana przy drodze do Efrata, czyli Betlejem” (Rdz 35,19). Dlatego płacz matek chłopców, a pewnie i także dziewczynek, zabijanych pośpiesznie, z okrucieństwem – może też i w ciemnościach późnej pory dnia albo i nocą – przez oprawców wysłanych przez Heroda w Betlejem i jego okolicach został przypisany Racheli, której kości – według tradycji przejętej przez Mateusza – spoczywały właśnie w tej okolicy.

Nowa Krew w domu Herodów
Po śmierci Heroda Wielkiego anioł we śnie pouczył Józefa: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia” (Mt 2,20). Józef, posłuszny słowom Bożego posłańca, przybył do Galilei i osiadł w Nazarecie. Za czasów publicznej działalności Jezusa tetrarchą Galilei był Herod Antypas, drugi syn Heroda Wielkiego. Jego bratem był Archelaos, a bratem przyrodnim Filip, prawowity mąż Herodiady. Gdy Antypas posłyszał o znakach Jezusa, uznał, że to Jan Chrzciciel. Skąd ten pomysł? To z powodu lęku, wyrzutów sumienia i braku zrozumienia dla Bożych spraw. Antypas wziął za żonę Herodiadę, swoją szwagierkę. Upomnienia ze strony Jana Chrzciciela ostatecznie doprowadziły go do uwięzienia Jana. Uwiedziony dziewczęcym pięknem swej bratanicy, córki Herodiady, związał się wobec niej przysięgą: „Dam ci, o co tylko poprosisz” (23). Matka podpowiedziała jej, o co ma prosić. Mimo wielkiego smutku związany przysięgą król „posłał kata i polecił przynieść głowę Jana” (27). Nic zatem dziwnego, że król nawet w Jezusie czyniącym znaki dopatrywał się „szansy” powrotu swojej niewinnej ofiary do życia.

Do osobistego spotkania Jezusa z Herodem Antypasem doszło w Jerozolimie. Piłat, nie mogąc znaleźć w Oskarżonym żadnej winy, odesłał Jezusa „do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie” (Łk 23,7). Wcześniej bowiem Piłat uświadomił sobie, że Oskarżony – jako Galilejczyk – podlega władzy Antypasa. Już od dłuższego czasu Antypas, zdumiony znakami, które czynił Jezus, „chciał Go zobaczyć” (Łk 9,9). Gdy zaistniała ku temu okazja, próbował Jezusa pytać o wiele spraw. „Jezus nic mu nie odpowiedział” (Łk 23,9). Herod wzgardził Nim, a „na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata” (11). Tak uznał sprawę Jezusa za zamkniętą, już nieważną. Czym ta postawa różni się od wydania wyroku śmierci? Obojętność wobec krzywdy niewinnego jest przecież „młodszą siostrą” wydania wyroku śmierci na niego.

Syn Heroda Wielkiego z sercem zabrudzonym grzechem oraz z krwią Jana Chrzciciela na dłoniach nie dostrzegł w Chrystusie Syna Bożego. Krew Jezusa, do przelania której się przyczynił, niejako dopełniając to, czego nie zdołał uczynić jego ojciec rękoma oprawców. Antypas „odszukał” jeszcze jednego Syna betlejemskiej ziemi, który żył z wyrokiem śmierci wydanym przez jego ojca. Ten Syn to czysty Baranek (por. Wj 12,5), to „Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29) – jak o Nim powiedział Jan Chrzciciel przed przelaniem męczeńskiej krwi. Teraz kolej na Jezusa. Odda On życie całkowicie świadomie, choć – jak niegdyś jego rówieśnicy z Betlejem – w obecności swojej Matki. Nie można oddzielić Jego Krwi od łez Matki, które zmieszane uświęciły ziemię Golgoty. Ta Krew nie oskarża, ale usprawiedliwia. Elżbieta z radością dała życie Janowi, Herodiada przeciwnie, czekała tylko na jego śmierć. Jednak Krew Chrystusa będzie dla obu kobiet źródłem Odkupienia i zjednoczenia. Ona bardziej je łączy niż postać Jana Chrzciciela.

Elżbieta – szczęśliwa matka odrzuconego proroka
Już sam fakt narodzin Jana Chrzciciela miał znaczenie prorocze. „Fiat” Maryi zostało poprzedzone ujawnieniem przez anioła wieści o poczęciu Jana Chrzciciela. Wiemy o nim, że „żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem” (Łk 1,80). Nic natomiast nie wiemy o łzach Jana Chrzciciela. Choć okoliczności „dogodnych” miał sporo: gdy opuszczali go uczniowie, gdy został uwięziony, a wreszcie – gdy w drzwiach celi ujrzał kata.

Jan udzielał chrztu nawrócenia. Ochrzcił też samego Jezusa, choć na początku nie ukrywał zakłopotania: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14). Na słowa Jezusa ustąpił jednak. Reakcja ta przypomina zachowanie jego matki z dnia nawiedzenia ich domu przez Maryję. Wówczas Elżbieta zapytała z radości: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43). Potem dała świadectwo miłości do Mesjasza swego jeszcze nienarodzonego syna: „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (44). Całe życie Jana przepełniała ta pierwotna radość, gdy jeszcze był pod sercem Elżbiety. Gdy został uwięziony, wysłał do Jezusa swych uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3). Z odpowiedzi udzielonej przez Chrystusa, pewnie ostatnie słowa Jan najbardziej wziął sobie do serca: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (w. 6).

* * *

Łzy matek betlejemskich młodzianków poprzedziły życie publiczne i misję głoszenia Królestwa Niebieskiego przez naszego Zbawiciela. Później popłynęły Jego własne, a potem Jego uczniów. Tak będzie do dnia, gdy Ojciec otrze je wszystkie i sam obdarzy nas swoim uśmiechem, gdy już wszystko zostanie Mu poddane. Łzy mogą także prorokować, podobnie jak słowa czy krople krwi. O czym przypomina nam Maryja płacząca w La Salette (1846) czy w swoim obrazie Matki Bożej w Lublinie (1949) i w wielu innych miejscach na całym świecie? Te Jej matczyne łzy – czasami nawet krwawe – są dla nas znakiem. Przypominają o Jej obecności przy nas. Objawiający Jego miłosierdzie Syn, także Syn dziewiczej Matki, płakał nad Jerozolimą, nad śmiercią przyjaciela oraz na szlaku drogi krzyżowej i na Golgocie. Łzy Niepokalanej są najczystszym uczestnictwem w tym płaczu Syna Bożego. Jej łzy są dla nas echem Chrystusowego objawiania miłości Ojca do wszystkich dzieci, także do Racheli, Elżbiety i Herodiady.

ks. Sławomir Kunka

„Pielgrzym” 2017, nr 27 (733), s. 14-16

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *