W kalendarzu liturgicznym dzień 15 września jest wspomnieniem Matki Boskiej Bolesnej. Przypada ono bezpośrednio po święcie Podwyższenia Krzyża Świętego, aby podkreślić nierozerwalną jedność Syna z Matką. To Ona towarzyszyła Mu od poczęcia aż do śmierci, nie odstępując na krok, aby wspierać Go swoją matczyną obecnością.

Bolejąca z cierpiącym Synem
Pod krzyżem Maryja stoi z odwagą, okazując Jezusowi macierzyńską miłość oraz uczestnicząc w Jego cierpieniach dla dobra ludzkości. Nikt nie opisze do końca bólu, jaki przeżywała, łącząc się z dramatem Jego śmierci, niezbędnym w Ojcowskim planie zbawienia. Odrobinę tej ofiarnej miłości możemy poznać poprzez analogię do rodzicielskich doświadczeń, gdy matka uczestniczy w cierpieniach swoich dzieci, próbując wszelkimi możliwymi sposobami im pomóc. Maryja natomiast obecna pod krzyżem, zgodnie z opisem Janowym, nie mówi nic, aby milczenie dopowiedziało głębię Bożego zamysłu, niepojętą nawet dla Niej. Brak zatem w Jej postawie zewnętrznego lamentu i załamania się – jest trwanie w miłosnej boleści Syna. Jej zaangażowanie pokazuje, jak wypełnić Boży plan.
Maryja jest świadoma obecności ofiary składanej przez Syna i posiadającej nadprzyrodzone znaczenie. Jest to tym bardziej znamienne, że pod krzyżem znajduje się tylko Ona, umiłowany uczeń Jan oraz Maria Magdalena i Maria Kleofasowa. Pozostali apostołowie przerażeni wydarzeniami w tym krytycznym momencie opuścili Mistrza. Niebezpieczeństwo i groza, jaką wywołało skazanie Go na karę śmierci wymierzaną przestępcą, a także to, co zobaczyli na drodze krzyżowej, odebrały im odwagę. Wobec nich wypełniły się słowa Jezusa wypowiedziane wcześniej: „Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26,31). Z tego względu niezłomna obecność Matki i Jej heroiczna wierność jeszcze bardziej się uzewnętrznia, świadoma Jego misji: „Hebrajczycy i poganie widzieli w konającym znienawidzonego człowieka lub godnego pogardy ukrzyżowanego. Niewiasty galilejskie widziały w Nim tylko sprawiedliwego, skazanego na okrutną śmierć. Jedyna Maryja, przedstawicielka całego Kościoła, widziała w Nim Boga cierpiącego za ludzi” – napisze J. Racme. Pamiętała zapewne o Symeonowym proroctwie, że miecz przeszyje Jej serce i mogła tego doświadczyć. Wypowiedziane słowo, które pielęgnowała w swoim sercu, wydało w Niej owoc.
Matka dzieci Bożych
Pod krzyżem Maryja otrzymuje misję bycia Matką wszystkich Bożych dzieci. Usłyszy to Jan, kiedy Jezus wypowie do niego słowa: „Oto Matka Twoja” i podobne słowa usłyszy także Ona: „Oto Syn Twój”. Od tej pory już nie tylko Jezus jest Jej Synem, ale Jan, apostołowie i cały lud Boży. Jej opieka jako Matki nad Jezusem nie kończy się, ale obejmuje swym zasięgiem wszystkich, w nowej roli wyznaczonej dla Niej przez Ojca, będąc wspaniałym narzędziem Ducha Świętego.
Słowa Jezusa, oddanie wszystkich dzieci Bożych pod Jej opiekę, są wielką pociechą. Uświadamiają, że nikt nie jest sam. Jej obecność towarzyszy nam we wszystkich naszych wydarzeniach i życiowych zakrętach, nawet najbardziej bolesnych. Matka nie opuści nas, tak jak nie opuściła Syna, czując się za nas odpowiedzialna. Od tej pory pod krzyżem odczuwa nie tylko mękę konania Syna, ale mękę rodzenia Bożych dzieci do łaski i trwania w niej. Jej zdolność cierpienia i znoszenia bólu, ze względu na asystencję Ducha Świętego, była najdoskonalsza ze wszystkich. Pod krzyżem ogarnęła ją ponownie Boża moc potrzebna do spełnienia misji Ojca. Wpatrując się w Syna i współuczestnicząc z Nim w dziele odkupienia, zbawienia i uświęcenia, Jej współcierpienie dorastało do miary męki Boga-Człowieka.
Aby Maryja mogła działać w naszym życiu, winniśmy postąpić jak Jan, który „wziął Ją do siebie”, aby była stale obecna w Jego życiu. Ich miłość przypominała tęsknotę zakochanych: Ona myślała o nim, a On myślał o Niej. Nawet najmniejsze rozstanie zewnętrzne było dla nich bólem, aczkolwiek dla spraw Pana byli gotowi na wszystko.
Serce dziecka przy sercu Matki
Przyjęcie Maryi do swojego życia, podobnie jak Ona przyjęła każdego z nas, jest wyrazem miłości. Ta miłość jest obecna w Jej sercu, żarzącym ołtarzu, z którego wydobywały się w sposób doskonały jej najżarliwsze płomienie. Z ofiarnością, niezłomnością i stałością uczestniczy na miarę Matki w miłości Syna. Jest świadkiem przebicia Jego serca, cierpiąc w ciele Jezusa, podobnie jak On cierpi w sercu swej Matki. Ich ból jest niezłagodzony niczym. Obydwa serca cierpiały i kochały miłością do końca, wzbudzając pragnienie wciąż jeszcze większej miłości do Ojca i powierzonych Im dzieci Bożych. Grzech i zło dzieci Bożych nie odwracają Ich od ludzi – przeciwnie pragną ich ratować i prowadzić, aby rozświetlić ich umysły i ukierunkować ku dobremu.
Kto zatem jest otwarty na miłość Jezusa i Maryi, rodzi dobro i staje się synem dobroci. Miłość natomiast należy skrzętnie oraz z zapałem zdobywać i pomnażać, aby wszystko, co jej się sprzeciwia, odrzucić, gdyż nie jest warte ludzkiego spojrzenia. Jej wzrostowi i ciągłemu ugruntowywaniu powinno być wszystko podporządkowane.
Wzorem zjednoczenia z Maryją był św. Jan Paweł II. Od dzieciństwa związany z sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej przyjeżdżał do niego ze swoim ojcem, aby przebywać w obecności Maryi. Gdy zmarła mu jego własna matka, w tym miejscu zawierzył Jej swoje życie. To wydarzenie przypomniał jako papież: „Ona wychowywała moje serce od najmłodszych lat”. Gdy został biskupem, wędrował po dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywał ich najświętsze tajemnice. Jak wyznał: „Oprócz tego polecałem Panu Jezusowi przez Maryję sprawy szczególnie trudne i sprawy szczególnie odpowiedzialne w całym moim posługiwaniu biskupim, potem kardynalskim. Wiedziałem, że coraz częściej muszę tu przychodzić, bo po pierwsze, spraw takich było coraz więcej, a po drugie – dziwna rzecz – one się zwykle rozwiązywały po takim moim nawiedzeniu na dróżkach. Mogę wam dzisiaj powiedzieć, moi drodzy, że prawie żadna z tych spraw, które czasem niepokoją serce biskupa, a w każdym razie pobudzają jego poczucie odpowiedzialności, nie dojrzała inaczej jak tutaj, przez omodlenie jej w obliczu wielkiej tajemnicy wiary, jaką Kalwaria kryje w sobie”. Warto odwiedzać to miejsce i inne związane z Maryją, ucząc się od Niej miłości ofiarnej, aby wypełnić wszystko, co postanowił dla nas Ojciec w niebie. Z Jej pomocą jesteśmy silniejsi.
o. Paweł Warchoł
„Pielgrzym” [15 i 22 września 2024 R. XXXV Nr 19 (908)], str. 14-16.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.





