Akademia Modlitwy – ks. Augustyn Eckmann

Podczas modlitwy w Niedzielę Słowa Bożego, 21 stycznia 2024 roku, z okna Pałacu Apostolskiego na placu św. Piotra, na oczach około dwudziestu tysięcy wiernych papież Franciszek rozpoczął Rok Modlitwy. Ojciec Święty pragnie, abyśmy w ten sposób przygotowali się do dobrego przeżycia Roku Jubileuszowego 2025, Roku Świętego Kościoła Powszechnego, którego motto brzmi: „Pielgrzymi nadziei”.

REKLAMA

Wzruszająca jest postawa jednego z uczniów Jezusa, jaką odtwarza urywek Ewangelii według św. Łukasza. Nie prosi on o kurs retoryki, naukę języka obcego, nie szuka żadnych społeczno-politycznych informacji – prosi o naukę modlitwy. Podobnie czynili pozostali uczniowie, często powtarzając: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów” (Łk 11,1).

Palestyńscy rybacy żyli stale w kontakcie z Bogiem. Myśleli o Nim przy bezwietrznej pogodzie i przy strasznej wichurze. Chrystus uczył apostołów modlitwy, którą odmawiają na całym świecie miliony ludzi – modlitwy „Ojcze nasz…”. Przydałoby się dzisiaj coś w rodzaju Akademii Modlitwy. Spotykamy się często z ogłoszeniami proponującymi specjalistyczne kursy: posługiwania się komputerem, muzyki, nauki języków obcych itd. I dobrze, że tak jest, ale czy ktoś zadał sobie trud poszukania nauczyciela najwyższej sztuki modlitwy, który uczyłby go, kiedy, gdzie i jak należy się modlić? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.

Kiedy powinniśmy się modlić?

Odpowiedź daje Chrystus: zawsze powinniśmy się modlić i w tym nie ustawać (por. Łk 18,1). A zatem nie tylko wtedy, kiedy o coś prosimy, kiedy jesteśmy w odpowiednim nastroju czy też kiedy wymagają tego przyjęte przez nas konwenanse – powinniśmy się modlić zawsze, w dzieciństwie, młodości, okresie dojrzewania, w wieku dojrzałym i starości, jak i w ciągu każdego zwykłego dnia. Kto bowiem się modli, nie jest religijnie „nawiedzony”, ale traktuje Boga poważnie. Dopiero dzięki dobrej porannej modlitwie dzień otrzymuje uświęcenie, a wieczorna modlitwa kończy go w sposób właściwy.

Materiał do modlitwy znajdujemy w nas samych. Modlitwa sprawi, że nie staniemy się niewolnikami rzeczy zewnętrznych ani pozbawioną prawa cząsteczką produkcji biochemicznej. Dzięki swej silnej woli, ukierunkowanej ku wiedzy, mądrości i modlitwie, możemy strzec osobistej wolności.

Gdzie mamy się modlić?

Jako wierzący wiemy, że świat nie jest przeklęty, dlatego że Chrystus pozostaje z nami na ołtarzach. Jego ofiara na Golgocie uobecnia się codziennie sakramentalnie w Najświętszej Ofierze mszy, zarówno w pięknych gotyckich katedrach, jak w kościółkach i barakach ubogich miast. Spotkanie z Chrystusem, zapoczątkowane w liturgii Eucharystycznej, może być kontynuowane wszędzie. Taki wewnętrzny kontakt jest możliwy, a urzeczywistnia się on poprzez modlitwę, która nas spontanicznie obejmuje w różnych miejscach i okolicznościach, a także przez myśl o Bogu, która może być w nas żywa zarówno w warsztacie, podczas prac polowych, na zajęciach dydaktycznych, jak i w bibliotece czy w czasie koleżeńskich, bogatych w radość i serdeczność spotkań.

Cały dzień jest wypełnieniem i urzeczywistnieniem każdej modlitwy przy ołtarzu Jezusa Chrystusa.

Chcemy, by Bóg był obecny w całym naszym życiu: w domu, w pracy zawodowej, na uniwersytecie, w szkole – wszędzie. Jezus Chrystus to właśnie miał na myśli, kiedy mówił, że Jego uczniowie powinni modlić się zawsze.

Jak mamy się modlić?

O to powinniśmy pytać samego Chrystusa, który uczył uczniów Modlitwy Pańskiej, w której każe nazywać Boga Ojcem. Razem z „Ojcze nasz” uczy też o skuteczności modlitwy. Przykład natrętnego sąsiada z Ewangelii św. Łukasza (11,5–8) jest szczególnie przemawiający. Człowiek, który modli się z ufnością i wytrwale, może być pewny, że Bóg nie pozostawi go bez odpowiedzi. Odpowiedź ta może być inna od oczekiwanej. Sodoma i Gomora zostały zniszczone, ale dzięki modlitwie Abrahama Bóg pozwolił wcześniej opuścić miasto Lotowi i jego rodzinie. Nasza modlitwa zanoszona do Ojca przez Chrystusa jest zawsze wysłuchana. Dlatego Pan Jezus mówi: „O ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Wielkie dzieła zbawcze dokonują się pod Jego wpływem. Duch Święty mówi proszącemu, co powinien czynić, a czego unikać. Człowiek – modląc się – zyskuje na czasie. Modlitwa, medytacja, kontemplacja transcendentalna dają skutki nie tylko duchowe, ale są też odczuwalne w biochemii naszego organizmu. Kontemplacja modlitewna wyrównuje bilans alkaliczny krwi, co potwierdziły badania, normuje akcję serca, oszczędniej gospodaruje procesami spalania organizmu, przywraca równowagę systemu nerwowego, wegetatywnego i – co najważniejsze dla człowieka – działa antystresowo. To skutki biologiczne modlitwy, których może sobie nie uświadamiamy, ale jesteśmy w stanie to dostrzec poprzez autorefleksję i obserwację swego organizmu. Odkrywamy nowy, ciekawy świat, nader oryginalny.

Modlitwa nie jest stratą czasu

Modlitwa jest obowiązkiem wobec Boga, bo „zawsze trzeba się modlić i nie ustawać” (Łk 18,1). Modlitwa jest też obowiązkiem wobec siebie, gwarancją równowagi, aby okruch Boży w nas nie został przez biochemię wyciśnięty, lecz by wzrastał. Brak modlitwy jest postponowaniem Boga, ale też najgłupszą z win wobec samego siebie. Dużo zmieniło się od końca XIX wieku, kiedy chciano wykpić człowieka w imię scjentyzmu – to wtedy głoszono, że modlitwa to żwirek dla oka, opium dla umysłu. Dziś religioznawstwo tak zwane niezależne, niezaangażowane w jakiekolwiek przekonania religijne, dostrzega w religii wartości kulturotwórcze, nie uważa jej za przesąd. Człowiek modlitwy jest twórcą kultury. Modlitwa nie jest stratą czasu. Modlę się dla dobra własnego i dla dobra społecznego, narodu i świata całego.

Myślę, że nadejdzie czas, kiedy ludziom chorym na brak czasu lekarze będą zalecali kilkukrotną modlitwę w ciągu dnia i przynajmniej półgodzinną kontemplację modlitewną dla zachowania równowagi i niewykolejenia się natury inteligentnego człowieka. Cieszę się i jestem dumny z tego, że moje przekonania i praktyki religijne mają wartość kulturotwórczą. Uważam, że u schyłku życia – jako humanista i teolog, filolog klasyczny i biblista, emerytowany profesor zwyczajny – mam obowiązek dać i zostawić świadectwo wiary i modlitwy.

Bez religii nie ma kultury

Czyn bez modlitwy jest pracą bez Chrystusa jest czynem, który prowadzi donikąd. Przypomnijmy sobie scenę z filmu „Pokuta”, w której starsza kobieta po rewolucji październikowej pyta spotkanego człowieka, czy ta droga, którą podąża, prowadzi do kościoła. Otrzymuje odpowiedź: nie, bo tam nie ma już kościoła. Wtedy mniej więcej tak się wyraża: „Skoro ta droga nie prowadzi do świątyni, prowadzi donikąd”.

Bez religii nie ma kultury. Praca i nauka związana z modlitwą jest jedyną drogą do odbudowy kultury. Samą pracą możemy stworzyć co najwyżej cywilizację bez kultury, czego dowodem są dzisiejsze technokracje. Pokusa pracy bez modlitwy polega na tym, że na początku idzie nam jakby lepiej. Wydaje się, że czas można prześcignąć, i zamęczamy się, ścigając się codziennie z czasem. Pokonujemy czas, ale tracimy życie. Podobnie jak bez fundamentu nie można zbudować domu (por. Mt 7,24–27), tak bez religii nie może powstać żadna kultura. Cywilizacja pozostanie na tym świecie, zmierzając ku śmierci, ale bliski jest koniec społeczeństwa, które uważa śmierć za swój kres. Tego uczy historia.

Kiedy uczestniczymy we mszy św., wynosimy z niej nadzieję i radość. To daje liturgia. Nie można też zdjąć ofiary z chrześcijańskiego programu życia. Nie można w żaden sposób anulować krzyża. Chrześcijaństwo jest religią zmartwychwstania, ale przez krzyż. Ofiara krzyżowa Chrystusa jest wynikiem Jego bezgranicznej miłości. Jesteśmy pielgrzymami nadziei. Jesteśmy wezwani  do sumienności, wytrwałości, pracowitości, uczciwości, systematyczności i poświęcenia.

ks. Augustyn Eckmann

„Pielgrzym” [3 i 10 marca 2024 R. XXXV Nr 5 (894)], str. 14-16.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *