Koronacja obrazów Matki Bożej

REKLAMA

Korona na głowie jest oznaką wielkiej godności i powagi tego, który ją nosi. Jest wołaniem o szacunek i należną cześć. Oznacza godność pana i władcy. Ileż to możemy dostrzec w naszym codziennym środowisku „koronowanych głów” (por. Ap 12,3)! Jak wśród nich rozpoznać prawdziwego Króla i Królową? Jak rozpoznać tych, których władza nad nami jest prawowierna i niesie dla nas wyzwolenie od władców samozwańczych, tyranów, najeźdźców i okupantów?



Koronacja skroni Jezusa Chrystusa i Matki Bożej w ich wizerunkach jawi się oczom wierzących jako symboliczny akt, który choć sam w sobie jest bardzo wymowny, to jednak przenosi nas do rzeczywistości, która „nie jest z tego świata” (J 18,36), a tym samym wprowadza nas w sferę tajemnicy. Mamy świadomość, że „Maryja nigdy nie nosiła złotej ani srebrnej korony, kiedy jednak ją otrzymała, to po to, by wskazać swą paschalną drogę” (Z. Janiec). Jej korona jest swoistym znakiem naszej wiary w świat niewidzialny, w którym rządzą inne prawa, a w Jego centrum wznosi się Krzyż Zmartwychwstałego Króla.

Matka Króla – Służebnica
Już scena Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie ukazuje Ją jako Matkę Króla. Anioł bowiem rzekł do Niej, że pocznie i porodzi Syna, który będzie „wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32). Maryja uwierzyła w słowa Anioła. Zanim wypowiedziała swoje fiat, wyrzekła słowa: „Oto Służebnica Pańska” (Łk 1,38). Zatem „w odpowiedzi na zapowiedziane poczęcie królewskiego Syna Maryja nie pojawia się jako Królowa, ale wyznaje o sobie w trzeciej osobie” (J. Bolewski). Opuszczenie w polskim tłumaczeniu zwyczajowego „ja” jest bliższe tekstowi oryginalnemu. Niepokalana od samego początku rozumiała, że jedynie poprzez służbę może wyrazić swój udział w królowaniu Bożego Syna. Jej postawy uczniowie Chrystusa będą musieli się długo uczyć, przechodząc przez różne etapy uświadamiania i oczyszczenia.
Gdy „posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy” (Mk 9,34), Jezus tłumaczył Apostołom: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (w. 35). Innym razem, gdy poróżniła ich prośba synów Zebedeusza o pierwsze miejsca w chwale Chrystusa, On z miłością pouczał, że zasady ich wspólnego życia różnią się od tych światowych. Tam panuje władza utwierdzona uciskiem i przemocą, a między nimi będzie duch służby, wzajemne oddanie i pokora. On sam jest dla nich tego przykładem, gdyż „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45).
W Apokalipsie św. Jana czytamy o wielkim znaku, który ukazał się jego oczom na niebie: „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła, cierpiąc bóle i męki rodzenia” (Ap 12,1–2). W „znaku” tym Kościół dostrzega swoją Matkę i Królową. Ona – podobnie jak niegdyś Syna Bożego – kształtuje nas pod swym Niepokalanym Sercem. Wierzący poprzez łaskę chrztu św. otrzymują od Boga nowe życie, a w szkole Maryi poprzez wszystkie jego ziemskie etapy nabierają kształtów coraz bardziej właściwych Jej Synowi, pokornemu Słudze (zob. Flp 2,6). W innym miejscu czytamy także, że Jan dostrzegł Siedzącego na białym obłoku, podobnego do Syna Człowieczego, „miał złoty wieniec na głowie” (Ap 14,14). To Syn Niewiasty, „Król królów i panów Pan” (Ap 19,16). Ten, który – jako narodzony z Niepokalanej – „wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną” (Ap 12,5). Jednocześnie to On jest tym, którego Serce jest ciche i pokorne, a dla nas zawsze otwarte i kochające. Maryja, jako apokaliptyczna Niewiasta z wieńcem gwiazd na głowie i ziemska Rodzicielka Króla Królów, jest także naszą Królową i Matką.

Prawdziwy kult Matki Bożej
Niepokalana Maryja Panna jest „najdoskonalszym Arcydziełem Najwyższego, jest Arcydziełem, którego znajomość i posiadanie Bóg zastrzegł samemu sobie” (św. Ludwik M. Grignion de Montfort). Dzięki Bożej łasce Maryja jest naszą Matką, a serca nasze mogą zostać przez Ducha Świętego pobudzone do odkrycia choć w jakimś stopniu Jej tajemnicy. Zatem Maryja „wywyższona po Synu ponad wszystkich aniołów i ludzi jako Najświętsza Matka Boża, która uczestniczyła w tajemnicach Chrystusa, słusznie doznaje od Kościoła czci szczególnej” (KK 66). Do Niej jako do Bożej Rodzicielki w modlitwach swych uciekają się wierni od najdawniejszych czasów.
Ważnym etapem odkrywania przez Kościół tajemnicy Maryi był w 431 roku Sobór Efeski, na którym Święta Dziewica została określona jako Matka Boża. Od czasu Soboru widać wyraźnie wzrost kultu oddawanego przez Kościół Maryi, a tym samym realizację Jej proroczych słów: „Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,48–49). Sobór wyznaczył też kierunki dalszego wzrostu świadomości Kościoła. Wierzący coraz bardziej rozpoznawali dary i łaski udzielone przez Boga Dziewiczej Matki Jego Syna. „W ikonografii Maryja zaczyna się pojawiać na tronie Królowej obok królującego Jezusa. Tytuł Maryi Królowej wchodzi do liturgii” (T. Siudy). Także Litania Loretańska i modlitwa różańcowa odnoszą się do Maryi jako Królowej.
Bł. Paweł VI przypomniał, że „pobożność Kościoła względem Świętej Dziewicy jest wewnętrznym elementem kultu chrześcijańskiego”. Kościół ma coraz głębszą świadomość, że „gdy Matka czci doznaje, to poznaje się, kocha i wielbi w sposób należyty i zachowuje się przykazania Syna” (KK 66). Sama zaś Dziewicza Matka Boża nie stanowi zagrożenia dla sprawowania przez Kościół kultu uwielbienia i aktu adoracji należnych samemu Bogu. Bez modlitwy z Tą, która jako jedyna ze stworzeń jest „pełna łaski” (Łk 1,28), Kościół nie mógłby być sobą i owocnie spełniać swej misji. Sprawowanie bowiem kultu wymaga najpierw przygotowania Przybytku, Świątyni. Tego zaś człowiek nie byłby zdolny uczynić. Uczynił to sam Bóg, gdy łaskawie „wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1,48).

Królowa i Matka
Papież Pius XII w swej encyklice z 1954 roku podkreśla, że „w pełnym właściwym i absolutnym znaczeniu jeden jest Król, Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek”. Po czym zaraz dodaje, że „i Maryja choć tylko w pewnej mierze i tylko analogicznie (…) uczestniczy również w królewskiej godności” (Ad Caeli Reginam). Uzasadniając królewską godność Niepokalanej, trzeba przypomnieć, że jest Ona Matką Boga. Zgodnie z nauczaniem Piusa XII „królewską godność Maryi obwieścił archanioł Gabriel, który zapowiedział jej, że Ten, którego zrodzi otrzyma królewską stolicę Dawida i jego królestwo nie będzie miało końca” (B. Ferdek). Niepokalana jest naszą Królową również jako Współodkupicielka. Papież stwierdza, że „drogą pewnej analogii Najświętsza Panna jest Królową (…) przez to, że jakby nowa Ewa zespolona jest z nowym Adamem” (Ad Caeli). Wreszcie królewska godność Maryi wypływa z faktu, że „odziedziczyła i pewną cząstkę tej władzy, dzięki której Syn jej i Zbawca nasz panuje w sercach i umysłach ludzkich” (Ad Caeli). Prawda ta zostaje wyrażona w określaniu Maryi Wszechpośredniczką wszelkich łask, czy jak częściej mówimy Szafarką łask wszelkich. Bowiem „tak jak Chrystus udziela łaski poprzez swoje człowieczeństwo i posługuje się sakramentami w celu zbawienia ludzi, tak może posłużyć się również swoją Matką dla rozdawania owoców odkupienia” (Ferdek). Przecież Niepokalana od zawsze cała należy do swego Stwórcy. Nigdy niczego dla siebie nie zatrzymała i nigdy nie zatrzyma.

Historia aktu koronacji wizerunków Maryi
Wyrazem czci wobec Matki Zbawiciela jest dawna praktyka przyozdabiania Jej wizerunków diademami i koronami. „Inspiracji dla tego zwyczaju możemy się doszukiwać w biblijnej symbolice wieńca czy korony (zdobiących m.in. Arkę Przymierza czy Świątynię Jerozolimską po powstaniu machabejskim) uznawanych za znak szczęścia, nagrody, wiecznej radości, ale także w antycznej tradycji dekorowania wizerunków cesarzy rzymskich wieńcami laurowymi” (J. M. Bulzak). Znamienne, że praktyka koronacji obrazów i figur maryjnych była znana już w średniowieczu. Jako jej inicjatora uznaje się Hieronima Paoluciego (zm. 1620), włoskiego kapucyna. Od początku akty koronacji stanowiły przejaw ludowej pobożności zrodzonej z misji ludowych. „Złoto, srebro i różne kosztowności, jakie wykorzystywano do przygotowania koron, pochodziły często z darów wiernych, zwłaszcza kobiet, rezygnujących w ten sposób ze światowej próżności” (Siudy). Nie był to zatem próżny akt naiwnej pobożności, ale wyraz czynu pokutnego wypływającego z nawracającego się serca wiernych.
Zaprzyjaźniony z o. Hieronimem książę Aleksander S. Pallavicino, zapisał w swoim testamencie spore środki na rzecz Kapituły Watykańskiej, sugerując, aby przeznaczyła je „na potrzeby koronacji najsławniejszych obrazów Matki Bożej” (Siudy). Historia dowodzi, że ze swego zobowiązania Kapituła znakomicie się wywiązała.
Ostatecznie w praktyce Kościoła powstały „trzy różne rodzaje kanonicznych koronacji obrazów: papieska, w imieniu papieża, za zgodą Kapituły Watykańskiej. Przeprowadzane są także tzw. koronacje biskupie, wymagające jedynie aprobaty ordynariusza diecezji” (A. Witkowska). Obecnie koronacje przebiegają na podstawie wydanego w 1981 roku rytu „Obrzędy koronacji wizerunku Najświętszej Maryi Panny”. Wydanie polskojęzyczne księgi nastąpiło w 2004 roku.
Z początkiem XVIII wieku koronacje zaczęto dokonywać także poza Italią. „Po raz pierwszy w Polsce ukoronowano w roku 1717 obraz Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze” (Witkowska). Koronacja ta odbyła się zgodnie z wymogami stawianymi przez Kapitułę Watykańską. Jasnogórska ikona była rekoronowana: po kradzieży koron w 1919 roku, natomiast „3 maja 1966 r. Prymas Stefan Wyszyński nałożył na obraz nowe korony zwane «koronami tysiąclecia»” (Bulzak). W latach 1717–2000 na terenie naszej Ojczyzny ukoronowano około 196 wizerunków naszej Królowej.

Śmiercionośna kula w koronie Pani Fatimskiej
Podejmując temat koronacji wizerunków Maryi Panny, nie wolno pominąć pewnej kwestii odnoszącej się do figury z Fatimy. W tamtejszym muzeum można zobaczyć koronę zdobiącą skroń Fatimskiej Pani. Spełnia ona swoją rolę jedynie podczas wyjątkowych wydarzeń religijnych. Korona ta została przekazana do sanktuarium przez kobiety portugalskie w 1942 roku „jako wotum wdzięczności za zachowanie przez Portugalię neutralności podczas II wojny światowej” (M. Nowicki). Koronę wieńczy krzyż umieszczony na symbolizującej Ziemię kuli. Charakterystyczną cechą tej korony Maryi aż do roku 1982 było zlokalizowane pod miniaturką globu ziemskiego okrągłe, puste miejsce.
Po zamachu na swoje życie 13 maja 1981 roku św. Jan Paweł II otrzymał od chirurgów z polikliniki Gemelli unikatową „pamiątkę” – kulę, którą wyjęli z jego ciała. Zachował ją, a po roku, gdy przybył do Fatimy, aby dziękować Pani Fatimskiej za ocalenie życia, „umieścił pocisk w koronie wizerunku Matki Boskiej Fatimskiej” (L. Szymanowski). Średnica pustego miejsce okazała się idealna wobec rozmiaru pocisku.
Z pewnością akt umieszczenia kuli zamachowca w koronie Fatimskiej Pani był wymownym znakiem wiary Papieża Polaka, jego synowskiej wdzięczności wobec Matki o Sercu Niepokalanym i wiary, że właśnie to Matczyne Serce ostatecznie zwycięży wszelkie zło i jego demonicznego „inspiratora” (zob. Rdz 3,15). 25 marca 1984 roku Ojciec Święty w jedności z wszystkimi biskupami świata raz jeszcze poświęcił cały rodzaj ludzki Niepokalanemu Sercu Maryi. Dokonało się to przed figurą Matki Bożej Fatimskiej, którą specjalnie sprowadzono do Rzymu z kaplicy objawień w Fatimie.

 

* * *

Jezus daje nam to, co otrzymał od Maryi: swoje Ciało i Krew, a poprzez nie przedwieczną i nieskończoną miłość, jaką Stwórca ma dla swych umiłowanych stworzeń. Niepokalana zaś, największe Arcydzieło Stwórcy, daje nam to, co otrzymała od swego Syna. „Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat i przez Nią też chce w świecie panować” (św. L. M. Grignion). Prorok Izajasz zapisał słowa, które dziś szczególnie mogą odnaleźć swą „Maryjną” realizację. Maryja całkowicie należy do Boga: „Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga” (Iz 62,3). Skoro pragniemy być do Niej podobni, możemy stać się poprzez nawrócenie i święte życie nie tylko Jej radością, ale też najpiękniejszą „ozdobą” Jej korony.

Ks. Sławomir Kunka




„Pielgrzym” 2017, nr 11 (717), s. 20-23

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *