Dlaczego ta choroba była tak straszna i niebezpieczna?
Trąd to w Biblii ogólne określenie chorób skórnych, które dziś podlegałyby diagnostyce dermatologów. Różnego typu wysypki na skórze, narośla lub plamy mogły być symptomem tej groźnej niedyspozycji, która stopniowo przechodząc w głąb ciała, doprowadzała do odpadania jego fragmentów. Do tego była to choroba zaraźliwa, dlatego opracowane zostały bardzo konkretne procedury postępowania z chorymi podejrzanymi o trąd. Musieli oni zgłosić się do wykwalifikowanego medycznie kapłana. Jeśli stwierdził on rzeczywiście trąd, chory miał być wykluczony ze społeczności, w której do tej pory żył (por. przypadek Hioba). Mógł zamieszkiwać w różnych szałasach lub jaskiniach z podobnymi sobie (co tłumaczy fakt, że grupa dziesięciu trędowatych zwróciła się o pomoc do Jezusa; por. Łk 17,12), ale nie miał prawa zbliżać się do ludzi zdrowych. Jeśli na szlaku swej wędrówki kogoś dostrzegł z daleka, winien był ostrzegać go okrzykiem: „Trędowaty, trędowaty!”. Taki człowiek pozostawał nie tylko chory, ale także rytualnie nieczysty. Rzadko kiedy zdarzało się, że zdołał pokonać swą dolegliwość. Wówczas, zgodnie z procedurami, zgłaszał się do kapłana, a kiedy ten stwierdził regres choroby, nieszczęśnik mógł wrócić pomiędzy ludzi. Musiał jednak złożyć przewidzianą przez Prawo Mojżeszowe ofiarę. Taką miał przedłożyć w świątyni szczęśliwiec, którego oczyścił cudownie sam Pan Jezus (por. Mk 1,42).
„Pielgrzym” [4 i 11 lutego 2024 R. XXXV Nr 3 (892)], str. 4.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.