Chrześcijanin to nie samotna wyspa – Elżbieta Czapiewska

REKLAMA

„Nie stajemy się sami chrześcijanami w jakimś laboratorium, nie stajemy się sami chrześcijanami o własnych siłach, lecz wiara jest darem Boga, który jest nam dany w Kościele i poprzez Kościół”.


Papież Franciszek w jednej ze swoich katechez podkreślał z całą stanowczością, że „Chrześcijanin nie jest samotną wyspą! Oczywiście wiara jest aktem osobowym, gdyż mówimy: «wierzę». Zastanówmy się: jak osobiście odpowiadam Bogu, który daje się poznać i pragnie nawiązać ze mną przyjaźń? (por. Lumen fidei, n. 39). Ale wiarę otrzymuję od innych, w rodzinie, we wspólnocie, która uczy mnie mówić «wierzę», «wierzymy». (…) Nie stajemy się sami chrześcijanami w jakimś laboratorium, nie stajemy się sami chrześcijanami o własnych siłach, lecz wiara jest darem Boga, który jest nam dany w Kościele i poprzez Kościół. A Kościół daje nam życie wiary w chrzcie św. Jest to wydarzenie, w którym rodzi on nas jako dzieci Boże, wydarzenie, w którym daje nam życie Boże, rodzi nas jak matka”.

Bardzo bliskie są memu sercu słowa wypowiedziane przez papieża Franciszka, gdyż od kilku lat jestem związana ze wspólnotą Stowarzyszenie Ogólnopolskie Ruchu Rodzin Nazaretańskich, działającą w archidiecezjach i diecezjach. W diecezji pelplińskiej jest ona mało znana, dlatego pragnę ją zaprezentować tym wszystkim, którzy szukają przestrzeni do umocnienia siebie w wierze i pragną rozwoju duchowego.

Ruch Rodzin Nazaretańskich jest ruchem maryjnym skupiającym osoby w każdym wieku oraz wszystkich stanów (dzieci, młodzież i dorosłych, małżonków, jak i osoby żyjące samotnie). W Polsce istnieje już od ponad 30 lat i ciągle się rozwija. Obecnie funkcjonuje jako federacja ponad dwudziestu stowarzyszeń diecezjalnych, działając w oparciu o statut zatwierdzony przez Konferencję Episkopatu Polski w czerwcu 2013 roku. Delegatem Episkopatu do spraw Ruchu jest ks. biskup Andrzej Siemieniewski.

Żyć duchowością Ruchu to dążyć do zjednoczenia z Chrystusem przez komunię z Maryją. Przewodnikami na tej drodze są święci: św. Józef, św. Maksymilian Kolbe, św. Jan Paweł II, św. Juan Diego, św. Teresa od Dzieciątka Jezus, a także św. Faustyna Kowalska. Szczególną uwagę członkowie wspólnoty przywiązują do życia sakramentalnego, zwłaszcza poprzez umiłowanie Eucharystii oraz sakramentu pokuty i pojednania, który może przybrać formę kierownictwa duchowego. Nad organizacją Ruchu czuwa moderator krajowy i wybrani przez biskupa moderatorzy diecezjalni. Spotkania członków przebiegają na trzech poziomach: parafialnym (zazwyczaj raz w tygodniu grupy dzielenia), diecezjalnym (raz w miesiącu dzień skupienia), krajowym (raz w roku rekolekcje, np. zimowe lub letnie).

W czasie wakacji letnich organizowane są rekolekcje w różnych miejscowościach na terenie całego kraju, zarówno nad morzem, jak i w górach. Mają one jednak podobny program i rytm dnia. Ktoś może zapytać: „Dlaczego mam wyjeżdżać? Przecież w parafii też są organizowane rekolekcje, np. przed odpustem”. Otóż podczas rekolekcji wyjazdowych znika wszystko, co mogłoby nas rozpraszać, to czas ofiarowany Panu Bogu i to właśnie wtedy Pan Bóg w sposób szczególny do nas przemawia i przemienia nasze serca. Czasami jest to usłyszane Słowo Boże, a czasami spotkany drugi człowiek.

Oto kilka przykładów działania Ducha Świętego w naszych sercach:

Beata z Działdowa: Czas rekolekcji był czasem danym mi od Boga, abym mogła wsłuchać się w Jego oczekiwania wobec mnie. Hasłem tegorocznych rekolekcji w Bańskiej Wyżnej było zawołanie „Jezu Cichy i Pokornego Serca, uczyć serca nasze według Serca Twego”. Jeszcze bardziej wybrzmiało w mojej świadomości, że moje spotkanie z Bogiem ma się dokonywać w sercu i kontakcie z drugim człowiekiem.

Roman z Gdańska: Jestem 67-letnim emerytem, przeszedłem poważną operację i na co dzień posługuję w kościele przy drobnych pracach organizacyjnych i porządkowych. Jestem również sympatykiem RRN, z którym w sierpniu wybrałem się na rekolekcje do Wiela. W drugim dniu rekolekcji prawie wszyscy byli już zakwaterowani, ale niektórzy jeszcze się zgłaszali. Akurat przechodziłem z grupą rekolekcjonistów obok recepcji, gdy nagle usłyszałem z daleka radosne wołanie; „O! Dziadziuś!”. I w tym momencie 10-letnia dziewczynka, którą poznałem w ubiegłym roku, rzuciła mi się na szyję, by się serdecznie przywitać. Niby nic niezwykłego, ale nasza radość była ogromna. Ja odebrałem to wydarzenie jako prezent od Pana Boga, który w ten prosty sposób ukoił serce ojca, bolejące nad utratą ukochanej córki, która po długiej chorobie zmarła 5 lat temu. Kilka dni później dziewczynka opowiedziała mi, że niedawno odszedł od nich tatuś, zostawiając mamę i jej troje rodzeństwa. Wówczas zrozumiałem, że ta malutka też widziała we mnie kogoś, za kim bardzo tęskniła, i że ja też mogę być komuś potrzebny. Postanowiłem wstąpić do Ruchu i już nie mogę się doczekać kolejnych rekolekcji.

Ela z Czarnej Wody: Do RRN trafiłam 6 lat temu w takim momencie mojego życia, w którym czułam, że „cały świat mi się zawalił”. Wszystko zawiodło i pozostało mi tylko usilne szukanie Boga. Wiedziałam, że w ramach Nowej Ewangelizacji działa wiele ruchów i stowarzyszeń. W Internecie dzięki łasce Bożej wyszukałam informację o rekolekcjach letnich we Wielu i pojechałam. Spotkałam się z serdecznym przyjęciem. Nikt o nic mnie nie pytał.

Tam pewnego dnia zauważyłam, że na ławeczce siedzi kapłan sprawujący sakrament pokuty i pojednania. Nagle z ławeczki podniosła się dziewczyna, która biegła w kierunku matki z rękoma wzniesionymi ku górze, wołała z radością: „Mamo, zrobiłam to! Zrobiłam, po tylu latach zrobiłam. Jestem szczęśliwa” – i ucałowała matkę. Domyśliłam się, że dziękowała jej za to, że zachęciła ją do spowiedzi. Uznając swoją słabość i grzeszność, postanowiłam, że też skorzystam ze spowiedzi połączonej z rozmową duchową, gdyż jest to wielka łaska Boża. Odkryłam wówczas, że w sakramencie pokuty spotykam się z Jezusem Miłosiernym i każde słowo trafia prosto do mojego serca, a wybrany kapłan jest narzędziem w ręku Pana Boga. Od tego momentu, podobnie jak wielu członków Ruchu, korzystam z comiesięcznej spowiedzi i z pokorą przyjmuję każde usłyszane słowo jako drogowskaz prowadzący na drodze do Boga.

Violeta z Brodnicy: Zdarzyło mi się podczas rekolekcji letnich zachorować. Byłam słaba i z trudem brałam udział w konferencjach, spotkaniach i mszach św. W programie była także droga krzyżowa. Trasa wiodła na Czarną Górę. Każdy z uczestników miał wybrać sobie kamień, który symbolizowałby jego grzechy. Mam świadomość ciężaru swoich grzechów, więc wybrany przeze mnie kamień nie należał do małych. Im dalej go niosłam, tym trudniej było mi go dźwigać. Już przy czwartej stacji wydawało mi się, że nie dojdę do końca tej drogi krzyżowej. Były jednak przy mnie osoby, które bardzo mi pomogły. Oprócz swoich kamieni poniosły i mój, motywując mnie do wejścia wyżej. Dzięki temu, że Pan Bóg postawił je na mojej drodze, mogłam ukończyć tę trasę. Pozwolił mi też szerzej spojrzeć na to zdarzenie. Szczyt, który mam osiągnąć, to świętość, a droga prowadząca na ten szczyt nie jest łatwa, a do tego moja grzeszność bardzo mi ciąży. Okazało się dla mnie jasne, że ja o własnych siłach nie jestem w stanie osiągnąć świętości. Wiem, że to Boży dar, ale wiem też, że takim darem dla mnie są osoby ze wspólnoty Ruchu Rodzin Nazaretańskich.

W czasie rekolekcji Pan Bóg – w sobie tylko znany sposób – przemienia nasze serca za pośrednictwem delikatnego dotyku dłoni Maryi, którą nieustannie uczymy się zapraszać do naszego życia. Przemiana ta z pewnością zaowocuje w uczynkach miłosierdzia po powrocie do naszych domów i codziennych obowiązków.

Nasuwa się pytanie, czy udział w rekolekcjach i we wspólnocie oznacza, że się już nie potkniemy i że trudności i życiowe burze nas ominą. Z pewnością nie, ale doświadczając miłości miłosiernej, będąc pod płaszczem Maryi, nabieramy sił do dźwigania swoich krzyży, umacniamy się i wspieramy nawzajem modlitwą.

Elżbieta Czapiewska


„Pielgrzym” 2016, nr 23 (703), s. 28-29

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *