U stóp wulkanu – Wielki Tydzień w Gwatemali

Najbardziej kolorowy kraj Ameryki Łacińskiej. Państwo o 85 proc. wskaźniku analfabetyzmu. Nie zobaczyć ponad trzystumetrowej głębokości jeziora Tikal w wulkanicznym kraterze – to grzech podróżniczo-geograficzny. Te i wiele innych informacji wyszperanych w wydawnictwach turystycznych zainspirowało mnie, by spakować niezbędny bagaż, zabrać aparat fotograficzny i wyruszyć do Gwatemali. Jednak tym, co najbardziej pragnąłem zobaczyć i przeżyć, były niesamowite procesje odbywające się tam podczas Wielkiego Tygodnia.

REKLAMA


Gwatemala – niewielkie państwo w Ameryce Środkowej graniczące z Meksykiem, Salwadorem, Hondurasem i Belize.
W języku Majów Gwatemala znaczy „ziemia wielu drzew”. Mieszkańcy nazywają swój kraj „krainą wiecznej wiosny”.

Semana Santa
Po opuszczeniu lotniska pospiesznie udałem się do miasta Antigua, dawnej stolicy kraju. To miasto mnie urzekło. Niesamowita architektura kolonialna, barwny tłum, bajecznie kolorowe autobusy przejeżdżające z hałasem po brukowanych ulicach pamiętających okres rozkwitu tego miejsca i zapierający dech w piersiach widok wulkanu Agua. Przy świecącym prawie prostopadle słońcu to właśnie spojrzenie na wulkan pozwalało określić kierunek południowy.

Co ciekawe, w latach swojej świetności, na przełomie XVII i XVIII wieku, było to trzecie co do wielkości miasto obu Ameryk – po Meksyku i Limie, stolicy Peru.
Stało się ono największym ośrodkiem kultury hiszpańskiej Nowego Świata. Na ówczesną liczbę 70 tysięcy mieszkańców były tu 32 kościoły. Większość europejskich zakonów miała tutaj swoje klasztory. Antigua rozkwitała do 1717 roku, kiedy to trzęsienie ziemi niemal całkowicie zniszczyło miasto. W wielkim trudzie odbudowane, po raz kolejny w 1773 roku popadło w ruinę. Do dzisiaj odrestaurowano zaledwie kilka kościołów, a stolicę przeniesiono w nowe miejsce – 45 km na północ. Ruiny pozostałych świątyń są świadectwem niszczącej siły natury. Odrobina wyobraźni pozwala jednak dostrzec w nich niesamowity kunszt dawnych budowniczych.
Ten XVIII-wieczny kataklizm uznany został przez lokalny kościół jako kara Boża za grzechy wymagająca pokuty. Jako jej formę obrano wielkopostne procesje, które corocznie przyciągają dziesiątki tysięcy turystów z całego świata podczas „Semana Santa”, czyli Wielkiego Tygodnia.
Na czas mojej podróży do Gwatemali wybrałem okres Wielkiego Postu, aby nie tylko zobaczyć sam „spektakl”, ale również poczuć całą atmosferę przygotowań do najważniejszych świąt religijnych i poznać związane z tym zwyczaje.

Procesje pokutne
Procesje w mieście Antigua organizuje się m.in. w parafii katedralnej, w kościołach pw. św. Franciszka, św. Filipa. Najbardziej znana i największa odbywa się w kościele La Merced, zresztą najlepiej odrestaurowanym ze wszystkich, urzekającym barwą złoto-żółtą i białymi zdobieniami.
Perspektywa obserwowania procesji z nieprawdopodobnie zatłoczonych chodników, pod palącym słońcem, nie spełniała moich oczekiwań. Za namową tubylców postanowiłem czynnie włączyć się do tego dzieła pokutnego. Jak się okazało, nie było to takie proste. Najpierw należało kupić odpowiedni strój – fioletową tunikę, potem zapisać się w kościele i po uiszczeniu należnej opłaty poddać się mierzeniu wysokości ramion w celu stworzenia osiemdziesięcioosobowych grup o identycznym wzroście. Brakowało mi jedynie czarnych butów wymaganych przez organizatorów, więc musiałem się trochę nagimnastykować, by moje brązowe ukryć pod tuniką. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pomiary i obliczenia okazały się – delikatnie mówiąc – mało precyzyjne i trafiłem do grupy mężczyzn sporo niższych ode mnie… Mimo wszystko udało mi się dołączyć do pięciotysięcznej rzeszy pątników (cucuruchos) dźwigających blisko czterotonową, bogato dekorowaną platformę z XVII-wieczną figurą Chrystusa z krzyżem. Ciężar przypadający na jedno ramię łatwo policzyć.
Mimo trudu to przeżycie pozostało dla mnie niezapomniane. W dodatku miałem okazję doświadczyć go dwukrotnie. Pierwszy raz brałem udział w procesji podczas Niedzieli Palmowej. Po uroczystej Mszy świętej w kościele La Merced procesja wyruszyła o godzinie 11.00, aby powrócić do świątyni po 14 godzinach. I tak nie był to rekord. Najdłuższa procesja w Gwatemali trwa 21 godzin!
Szczególnie silne wrażenie wywarło na mnie kolejne czynne uczestnictwo w procesji, tym razem w Wielki Piątek. Na ten dzień figura Chrystusa na platformie przyodziana jest bardzo skromnie na pamiątkę Drogi Krzyżowej, w przeciwieństwie do Niedzieli Palmowej, podczas której figura ubrana była w najpiękniejszą, złoconą szatę. Wielkopiątkowa procesja rozpoczęła się o 5.00 przed świtem. Dopiero po godzinie pierwsze promienie słońca oświetliły pątników i z mroków wynurzył się majestatyczny wulkan Agua. W godzinę śmierci Jezusa, punktualnie o 15.00, powróciliśmy do kościoła na nabożeństwo kończące procesję. Za grupą mężczyzn z platformą niesioną na barkach podążała grupa kobiet ubranych na czarno dźwigających nieco mniejszą platformę z figurą Matki Bożej Bolesnej.
Całości dopełniała muzyka rozbrzmiewająca dźwiękiem marszy żałobnych granych przez maszerującą pomiędzy obiema grupami pątników orkiestrę. Co ciekawe, za najbardziej ceniony uważa się utwór Fryderyka Chopina, grany w najważniejszych momentach: na rozpoczęcie i zakończenie procesji oraz podczas przechodzenia obok katedry.

Owocowe kobierce
Nie byłoby to wszystko tak piękne, gdyby nie bajecznie kolorowe dywany układane wzdłuż trasy procesji. To one swoim niesamowitym widokiem dopełniają estetyczne przeżycie. W noc poprzedzającą procesję przedstawiciele wszystkich pokoleń tworzą te cudne kobierce. Powstają one głównie z farbowanych kilka dni wcześniej trocin oraz płatków kwiatów, liści, igieł pinii. Niektóre z nich mają 200 metrów długości i sprawiają wrażenie ręcznie tkanych kobierców. Jakie to pracochłonne, przekonałem się pomagając mieszkańcom podczas twórczej nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek. Ogromne wrażenie wywarł na mnie dywan ułożony z owoców: ananasów, awokado i mango, które na chwilę przed zbliżającą się procesją były zbierane przez potrzebujących. Grzechem byłoby ich stratowanie…
Podczas wielogodzinnej procesji nad porządkiem czuwają romanos – przebrani za rzymskich żołnierzy członkowie Bractwa Jezusa z Nazaretu, działającego w parafii.
Przepełniony ogromem gwatemalskich wrażeń, zarówno religijnych jak i estetycznych, w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego wyruszyłem w drogę powrotną do Polski z pragnieniem podzielenia się nimi, co – mam nadzieję – chociaż po części udało mi się za pomocą słów i fotografii uczynić.

Krzysztof Giełdon


Fot. K. Giełdon
Fot. K. Giełdon


„Pielgrzym” 2009, nr 7 (505), s. 16-17

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *